JET LAG, JAK GO PRZEŻYĆ PODRÓŻUJĄC Z DZIECKIEM
top of page
Post: Blog2 Post

JET LAG, JAK GO PRZEŻYĆ PODRÓŻUJĄC Z DZIECKIEM


Dalekie podróże są marzeniem wielu z nas. W końcu kto nie chciałby zobaczyć Azji, Australii czy obu Ameryk. Im dalsze podróże tym większa zmiana czasu i ciężej nam się jest przestawić na nową strefę czasową. Kiedy mamy już wszystko przygotowane do naszego wymarzonego wyjazdu, bilety kupione, noclegi zarezerwowane, walizki spakowane, wiemy co chcemy zobaczyć na miejscu. I pojawia się pytanie co ze zmianą czasową? Każdy, kto ma małe dziecko, pewnie nie raz zastanawiał się, czy zabierając malucha na drugi koniec świata nie będzie miał problemów z „jet lagiem”. Czy dziecko dobrze zniesie zmianę strefy czasowej? Czy przez taką podróż nie rozregulujemy jego rytmu dnia? Bo to, że dopadnie Was „jet lag” przy dalekich podróżach jest prawie pewne. Jak zatem sobie z nim poradzić i zminimalizować jego skutki?


Kiedy lecimy do miejsca oddalonego o więcej niż dwie strefy czasowe, pojawia się problem. Nasz organizm funkcjonuje według własnego zegara biologicznego, który jest zaprogramowany do dobowego cyklu: aktywność – spoczynek. Po przekroczeniu kolejnych stref czasowych nasz organizm zupełnie sobie nie radzi z lokalnym czasem i trzyma się utrwalonego cyklu, który jest inny niż lokalny i w rezultacie tracimy synchronizację. W ciągu dnia czujemy zmęczenie i senność, a w nocy, kiedy miejscowi już smacznie śpią, my mamy problem z zaśnięciem lub śpimy krótko i często się budzimy. Zaburzenia rytmu snu i czuwania spowodowane zmianą stref czasowych w medycynie nazywa się „jet lag”, czyli zespół dolegliwości związanych z nagłym przekraczaniem stref czasowych. Podróżowanie na dalekie dystanse na zachód lub na wschód to takie igraszki z czasem. Z naszego doświadczenia wynika, że „jet lag” jest bardziej dotkliwy, gdy podróżujemy na wschód niż gdy lecimy na zachód. Czyli trudniej jest tam, gdzie godziny trzeba dodać, a nie odjąć.

Nam chyba najbardziej w pamięci utkwiła nasz podróż do Singapuru z 10 miesięczną Leą. Pierwsza noc to była totalna katastrofa. Mała zasypiała na godzinę - dwie i budziła się pełna energii, potem kolejna godzina – dwie usypiania i tak w kółko. Po takiej nocce byliśmy jak chodzące zombie. Ale postanowiliśmy ambitnie, że nie będziemy wylegiwać się do południa w łóżku i wstaliśmy o 10. Trudno przemęczymy się jakoś jeden dzień , ale z następnymi powinno być lepiej. Chcieliśmy jak najszybciej przestawić się na lokalny czas. Malutka miała kilka drzemek w ciągu dnia, ale staraliśmy się aby nie były one bardzo długie. Druga noc już była troszkę lepsza poszła spać o 21 lokalnego czasu i nie licząc pobudek na mleczko przespała do 4 więc i tak nie było tragedii.


O wiele lepiej wspominamy nasza pierwsza wspólną daleką podróż na Kubę, gdzie odejmowaliśmy 6 godzin. Dostosowaliśmy się dość szybko, wcześniej wstawaliśmy i wcześniej chodziliśmy spać, co z niemowlakiem nie było takie trudne. Malutka miała wtedy zaledwie dwa miesiące więc i tak większość dnia i nocy przesypiała.


Ważne przy podróżach z dużą zmianą czasową jest to, aby na pierwsze dni nie planować intensywnego zwiedzania, dajmy się naszym organizmowi przystosować do nowej strefy czasowej i klimatu. Lepiej spędźmy leniwie pierwsze dni nad basenem lub na plaży, niż biegajmy od punktu do punktu aby zobaczyć jak najwięcej atrakcji w mieście. Wiem czasem jest to niemożliwe bo naszym punktem przesiadkowym jest Bangkok lub Singapur i mamy zaledwie dzień lub dwa na ich zobaczenie. Trudno będzie trzeb jakoś zacisnąć zęby i dać radę. Moja sugestia w takiej sytuacji wybierzmy dwa max trzy miejsca i na spokojnie bez pośpiechu je zobaczcie.

Osobiście uważam, że dwa tygodnie to absolutne minimum jakie musimy założyć planując podróż do miejsc oddalonych o kilka stref czasowych. Nie ma sensu męczyć siebie i dziecko tygodniowym wyjazdem do Tajlandii czy na Zachodnie wybrzeże USA. Wrócimy umęczeni, a tak naprawdę nie wiele skorzystamy z takiego wyjazdu, nie mówiąc już o męczącej i długiej podróży. Jeżeli obawiamy się dużych zmian czasowych mamy strefie +4 i -4 godzin od Polski wiele pięknych i egzotycznych miejsc do zobaczenia. Na tygodniowy wypoczynek mamy do wyboru całą Europę, Afrykę z Maroko na czele lub piękne RPA – tu niestety mamy konieczność dłuższego lotu, Bliski wschód (Izrael, Jordanię, Gruzję Armenię, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman czy Katar), Mauritius, Seszele, Madagaskar. Możliwości jest naprawdę wiele.


Jak przetrwać „jet lag” u dziecka?


Naszym niezawodnym i sprawdzonym sposobem na zwalczenie „jet laga” jest zrezygnowanie z wysypiania i szybkie przestawienie się na lokalny czas. Nawet kiedy nocą prześpimy zaledwie kilka godzin, to staramy się zmusić do wczesnej pobudki tak aby wstać na śniadanie i na nogach spędzić resztę dnia. Jest to szczególnie istotne kiedy chcemy zwiedzić jakieś miasto. Wiem nocą miasta mają też swój urok, ale większość miejsc można odwiedzić jedynie za dnia, wiec szkoda czasu na wylegiwanie się w łóżku. Wielu z Was powie, że jesteśmy okropnymi rodzicami, że nie dość że tego malucha męczymy długim lotem, to jeszcze nie damy mu się wyspać. A jak sami dobrze wiemy nie wyspany maluch to marudny maluch. Są jednak na to również sposoby. Jeżeli podróżujecie tak jak my z małym dzieckiem to dziecko brak snu może nadrobić drzemkami w wózku czy nosidełku. My jednak staramy się aby te drzemki nie były zbyt długie tak aby maluch nie pomylił tego z nocnym spaniem i zafundował nam nocnego szaleństwa.


Kolejną istotną kwestią w zmniejszeniu dolegliwości związanych z „jet lagiem” jest godzina wylotu. Wylot poranny czasu polskiego, przylot rano, ale kolejnego dnia czasu balijskiego, pozwoli nam dość łatwo wejść w nowy rytm dnia. Dzięki przespaniu przez dzieciaki części lotu nie pomiesza tak bardzo nocy z dniem, a brakującą liczbę godzin snu maluchy bardzo szybko nadrobią drzemką w ciągu dnia.

Jedzenie posiłków w porach o jakich robiliśmy to w domu, tylko że czasu miejscowego również ułatwi nam szybsze przystosowanie się do nowej strefy czasowej. Dotyczy to oczywiście tych dzieci, które mają już kilka posiłków stałych. Załóżmy, że Twoje dziecko zjada kolację o 18 -19. Łatwiej będzie mu przestawić się na nowy rytm, jeśli zje nawet maleńką kolację w okolicach lokalnej godziny 18-19, a nie w środku nocy. Oczywiście niemowlaki karmimy mlekiem na żądanie nawet w „jet lagu”, ich ten sposób nie dotyczy.


Wiem, że niektórzy również próbują przestawiać dzieci powoli na kilka dni przed wylotem. Ja osobiście z tego nie korzystałam i nie do końca jestem przekonana co do tej metody.


Pamiętajcie również o uzbrojeniu się w cierpliwość. To nie wina dziecka, że jego ustabilizowany rytm dnia się rozregulował przez co jest płaczliwe i marudne. Wiem Wy również jesteście zmęczeni, może warto zmieniać się z partnerem co 2-3 godziny tak aby każde z Was choć chwilę się wyspało. My często tak robimy, że Janusz zajmuje się małą w czasie lotu (abym ja mogła bym przespać bez problemu cały lot a on ma z tym trudności i itak by nie spał), a po zakwaterowaniu w hotelu pakuje mała do wózka i idziemy na spacer po okolicy. Dzięki temu choć troszkę oboje jesteśmy bardziej wypoczęci.


Drzemki w podróży


Wiem, że dziecko powinno mieć drzemki o określonych porach i w odpowiednich warunkach. Jeżeli jednak planujecie podróżować z dzieckiem musicie do tej kwestii podejść nieco elastycznie. Chyba nie macie zamiaru o 12 zbierać się z plaży czy miasta na dwu godzinną drzemkę w hotelu. Dla nas jest to całkowita głupota. Dziecko spokojnie może taką drzemkę odbyć w wózeczku zwiedzając z nami miasto lub ustawionym w cieniu nad basenem, a my w tym czasie możemy spokojnie się poopalać i odpocząć. Dzięki radą naszej położnej i mojej mamy Lea od samego początku była przyzwyczajana, że jak usypia w domu nie ma kompletnej ciszy, życie toczy się normalnym trybem pozostałych domowników. Może właśnie dzięki temu nie ma problemu z zasypianiem czy to w gwarnym mieście czy na plaży czy basenie.

Zmiana czasu po powrocie z wakacji?


Niestety „jet lag” dopada również tak samo kiedy wracamy do domu. I znowu pierwsze 2-3 dni mamy zarwane, ale później wszystko wraca do normy. Jest o tyle trudniej, że zwykle na drugi dzień musimy zająć się pracą i być w 100% sprawni. Tutaj jeżeli mamy taką możliwość sprzedajmy na kilka dni, choćby na jedną noc malucha do babci, dziadka, cioci, którzy są stęsknieni, a dziecięce nocne szaleństwa mogą nie być aż tak męczące jak dla Was. Wy się postaracie się odpocząć a Wasz organizm szybciej się zregeneruje.


Więc porad na temat podróży z dzieckiem przeczytacie w naszej książce "Podróże z dzieckiem" kliknij tutaj.


bottom of page

Copyright ©2020 by WhereTravelMarta&Lea. Design JB