
Po cudownych 10 dniach na Hawajach wróciliśmy na zachodnie wybrzeże USA. Tym razem podróżowaliśmy po 4 stanach zachodnich: Kalifornia, Nevada, Utah, Arizona, a później przenieśliśmy się na wschodnie wybrzeże, na Florydę. Udało nam się odwiedzić 8 parków narodowych. Zajrzeliśmy także do Las Vegas, Miami, na Key West, do Horseshoe Band, przejechaliśmy fragmentami słynnej Road 66. Było intensywnie, lecz dzięki temu zobaczyliśmy naprawdę wiele przepięknych miejsc, o których przeczytacie poniżej.
Plan podróży
American Road Trip część 2 – mapka
Dzień 1 Los Angeles – Buena Park
W Los Angeles lądujemy o 7 wieczorem. Odbieramy samochód z wypożyczalni, co okazuje się nie być wcale tak prostą sprawą. Troszkę nam źle wytłumaczyli na lotnisku miejsce odbioru samochodu (tym razem zdecydowaliśmy się na niewielką wypożyczalnie ze względu na najkorzystniejszą cenę wynajmu) i od shuttle bus’a musieliśmy troszkę przejść do hotelu, w którym swoją siedzibę ma wypożyczalnia. Później na szczęście formalności poszły dość szybko. Zdecydowaliśmy się nie spędzać nocy w LA, a pojechać w kierunku Parku Narodowego Joshua Tree, który mamy w planie zwiedzać następnego dnia. Jednak byliśmy już na tyle zmęczeni, że postanawiamy zatrzymać się na nocleg po ok 45 minutach jazdy w Buena Park.
Trasa ok 45 km
Nocleg: Howard Johnson by Wyndham Buena Park
Dzień 2 Buena Park – Park Naroddowy Joshua Tree - Twentynine Palms
Dzień rozpoczynamy od typowo amerykańskiego śniadania w Black Bear Siner Buena Park.
Drugą część naszego zwiedzania zachodniego wybrzeża USA rozpoczynamy od Parku Narodowego Joshua Tree. Jego nazwa pochodzi od drzewka Jozuego, bądź inaczej juki krótko listnej, która jest najbardziej charakterystycznym elementem tego miejsca i jest symbolem tego parku narodowego. Gdy dojechaliśmy na miejsce zastaliśmy wielki parking i kasy biletowe, w której sprawdzają nam nasz National Park Annual Pass.
Joshua Tree to prawdziwie pustynny park. Znajdziemy tam wszelką pustynną roślinność, wiele gatunków kaktusów i typowe dla tej ekosfery zwierzęta takie jak: jaszczurki, iguany, grzechotniki, żółwie i kojoty. Joshua Tree to roślina endemiczna, rosnąca jedynie w części Kalifornii, Utah, Arizony i Nevady. Generalnie jej obszar występowania pokrywa się z granicami pustyni Mojave. Spokojnie można spędzić tam cały dzień. Park jest spory, szlaków do trekkingu, oraz skałek do wspinaczki nie brakuje. Dobrze jest ubrać zakryte buty, a najlepiej buty trekkingowe z racji dużej ilości węży. Joshua Tree to także bardzo fajne miejsce na wycieczki z dziećmi. W Joshua Tree znajdziemy sporo tras spacerowych, po których można poruszać się wózkami dziecięcymi.

Tego dnia w Joshua Tree zatrzymywaliśmy w wielu miejscach przy drodze, które po prostu przykuwały naszą uwagę, udało nam się także zrobić pętelkę Hidden Valley Natural Trail. To półtorakilometrowa pętelka wśród ciekawych skał. Cały spacer po niej zajął około godziny, ale robiliśmy dużo przystanków na zdjęcia.

Na kolacje chcieliśmy jechać do The Rib Co w Twentynine Palms, gdyż zainteresował nas tłum gości przy restauracji, niestety czas oczekiwania w kolejce był tak długi, że zdecydowaliśmy się na Pizza hut.
Trasa ok 241 km
Nocleg: Motel 6-Twentynine Palms, CA
Dzień 3 Twentynine Palms – Joshua Tree – Road 66 - Las Vegas
Po śniadaniu wracamy do Parku Narodowego Joshua Tree. W planach mamy zobaczyć miejsca, których nie zdążyliśmy odwiedzić poprzedniego dnia. Przed nami przepiękne kaktusy. Zupełnie inne niż te, które widzieliśmy wczoraj. Na początek odwiedzamy Cholla Castus Garden, niesamowite miejsce w którym robimy spacer pętelką o długości 400 metrów, wśród bardzo wrednych kaktusów. Kaktus cholla to tak zwany Skaczący Kaktus. Nazwano go tak, ponieważ fragmenty kaktusa rzucają się na nas niczym Obcy, jeśli zbliżymy się do roślinki za bardzo. Przez Cholla Garden spacerowaliśmy ścieżką po pomostach poprowadzoną tak, by zachować od kaktusów bezpieczną odległość, więc spokojnie da się przejść bez ryzyka, że jakiś się do nas przyczepi.


Następnie odwiedzamy Arch Rock Natural Trail, czyli niewielki, ale niezwykle fotogeniczny łuk skalny. Krótki szlak, 0,8 km w obie strony, prowadzi z kempingu White Tank. Szlak jest prosty i dobrze oznaczony, jedynie pod koniec, pod samym łukiem trzeba się wspiąć po skale pod górę. Na koniec odwiedzamy Skull Rock to jeden z najbardziej charakterystycznych punktów parku Joshua Tree. Skała Czaszki znajduje się w zasadzie przy samej drodze, więc nie nachodzimy się tu zbyt dużo.


Wydawać by się mogło, że pustynny Park Narodowy Joshua Tree w Kalifornii to miejsce nudne. Nic bardziej mylnego!! Znaleźliśmy tu ciekawe skały i różne szlaki na krótkie wędrówki. W Joshua Tree największe wrażenie zrobiły na nas oczywiście oprócz dorodnych drzew Jozuego niesamowite skały o najróżniejszych kształtach. Ich nazwy są również dość oryginalne: Skull Rock, Shark Rock, Monkey Rock, Whale Rock, czy chociażby Ku Klux Klan Rock. Poczułam się tam troszkę jak w mojej ukochanej Kapadocji.
Po zwiedzaniu parku zgłodnieliśmy. Wybór padł na American Barbecue. Na obiad wracamy do Twentynine Palms i decydujemy się na The Rib Co, w którym nie udało nam się dzień wcześniej zjeść. Powiem tak już wiem dlaczego były takie kolejki, jedzenie jest przepyszne!!!Podają tam najlepsze żeberka na świecie!!!
Popołudniu wyruszyliśmy w drogę do Las Vegas. Po drodze trafiliśmy na „cmentarzysko” drzewek Jozuego. Ogromny teren strawiony przez pożar. Wyglądało to niesamowicie przerażająco. Przejechaliśmy również fragmentem Route 66.

Wieczór spędzamy w słynnym mieście rozpusty – legendarnym Las Vegas, w którym możecie spać w luksusach w stosunkowo niskich cenach, posmakować prawdziwego hazardu w jednym z tamtejszych kasyn, czy spacerować nocą wśród nigdy niegasnących neonów, małej kopii Wieży Eiffla, czy Statuy Wolności. Las Vegas uznawane za stolicę światowego hazardu, stało się symbolem przepychu i luksu. To tam znajduje się dziewiętnaście z dwudziestu pięciu największych hoteli na świecie. Jednak Vegas to nie tylko kasyna i rozrywka dla dorosłych.
Miasto jest tak różnorodne, że oferuje atrakcje tak naprawdę dla każdego. Jak przystało na prawdziwych turystów, którzy zawitali do Las Vegas zwiedzanie rozpoczęliśmy od wizyty w kasynie. Następnie ruszyliśmy na spacer po Las Vegas Boulevard, zwanym popularnie The Strip, to prawie 7 kilometrowy odcinek przy którym znajdują się największe na świecie kasyna. Wchodziliśmy po kolei do osobliwych hoteli i kasyn. Raz byliśmy w Paryżu, aby za chwilę przenieść się do Wenecji, czy Luksoru, robiąc sobie odpoczynek pod fontanną Di Trevi. Obowiązkowy punkt wieczornego zwiedzania Vegas, to pokaz tańczących fontann pod Bellagio. Spacer po The Strip robi wrażenie, szczególnie w nocy. Miliony świateł, tysiące ludzi na ulicach, sznury samochodów ciągnących się po horyzont i ten niezwykły klimat, którego nie da się opisać.
Trasa ok 372 km
Nocleg: Paris Las Vegas Hotel & Casino
Dzień 4 Las Vegas - Zapora Hoovera - Williams
Od rana zwiedzamy Vegas. Wczoraj była „Wenecja” w hotelu The Venetian dziś teleportowaliśmy się do „Nowego Jorku”. Znaleźliśmy zamek prawie jak z bajki o księżniczkach Disneya w hotelu Excalibur. Budynki przypominające drapacze chmur w Nowym Jorku przy Hotel & Casino New York- New York. Załapaliśmy się również za dnia na pokazy fontann przy słynnym Bellagio. Zrobiliśmy zdjęcia pod wieżą Eifla, oraz Łukiem Triumfalnym pod hotelem Paris, w którym spaliśmy. Na koniec obowiązkowa fotka pod „Welcome to Fabulous Las Vegas” i ruszamy w dalszą drogę.



Kolejne ciekawe miejsce jakie odwiedzamy w trakcie zwiedzania Stanów to Zapora Hoovera położona na granicy stanów Arizona i Nevada. Kto z Was oglądał film „San Andreas”, na pewno kojarzy to miejsce. Zwiedzanie Zapory Hoovera, to jedna z największych atrakcji Nevady. W chwili ukończenia w 1936 była zarówno największą na świecie elektrownią wodną, jak i największą na świecie konstrukcją betonową. Zapora Hoovera to mistrzowskie dzieło inżynierów i budowniczych, które powstało zaledwie w ciągu pięciu lat, spiętrza wody rzeki Kolorado w rejonie Black Canyon. Dostarcza tym samym energii elektrycznej do trzech stanów: Kalifornii, Arizony oraz Nevady. Zapora Hoovera znajduje się niespełna 60 km od Las Vegas i 170 km od legendarnej Road 66, która przebiega przez miasteczko Kingman w Arizonie. Ta dogodna lokalizacja zapory sprawia, że wpisuje się ona doskonale wiele planów zwiedzania, czy Road Trip po Stanach Zjednoczonych.


Resztę dnia spędzamy w drodze, w kierunku Grand Canyon. Nie mamy też za bardzo ochoty na szukanie jakiś super miejsc do jedzenia i decydujemy się zjeść w samochodzie chińczyka kupionego w niewielkiej i niepozornej restauracji Rui Express.
Trasa ok 360 km
Nocleg: Travelodge by Wyndham Williams Grand Canyon
Dzień 5 Williams – Grand Canyon – Flagstaff
Noc spędziliśmy w miasteczku Williams, które mieści się godzinę drogi od głównej bramy Wielkiego Kanionu. To niesamowicie klimatyczne i warte odwiedzenia miasteczko. Polecam Wam zatrzymać się tam na noc, ceny są niższe niż pod samą bramą Wielkiego Kanionu, a klimat nie do zastąpienia. Williams mieści się przy słynnej Route 66 zatem na ulicy migają wszędzie czerwone banery informujące nas o tym, motele o nazwie Route 66, a w sklepach znajdziemy wiele pamiątek z tym motywem. Miasteczko zachowało do dziś specyficzną atmosferę dawnego Zachodu. Dwie główne ulice w centrum to ceglane kamienice, sklepy jak z westernu i małe lokalne restauracyjki. Namiastkę dzikiego zachodu można poczuć na również w Wild West Junction będącym kompleksem restauracji, baru i hotelu, prowadzony przez burmistrza miasta Johna Moore.


Po porannym spacerze po Williams i pysznym, obfitym śniadaniu w typowo amerykańskiej restauracji Pine Country Restaurant, którą serdecznie Wam polecamy wyruszyliśmy do Grand Canyonu. Dystans z Williams do Wielkiego Kanionu to 87 km, czas przejazdu to niecała godzina. Około 12 jesteśmy przy bramie wjazdowej na teren parku. Jeżeli nie macie wykupionego Annual Pass, to na „bramkach”, w automacie można kupić bilet wstępu do Wielkiego Kanionu za 35$. Wielki Kanion jest otwarty 24h na dobę przez cały rok. Po parku nie wolno poruszać się własnym samochodem, jedynie droga Desert Drive częściowo nie podlega tym regulacjom. Wyjątkiem są miesiące zimowe, w grudniu, styczniu i w lutym możemy zwiedzając park korzystać z własnego auta. W Grand Canyon South Rim jest kilka linii autobusowych, gdzie darmowe busiki rozwożą nas po punktach widokowych. Każda ma inna trasę i jest inaczej oznaczona. Ja szczególnie polecam linię czerwoną zwaną Hermit Road Route.

Zwiedzanie Grand Canyon rozpoczynamy od jednego z najpopularniejszych punktów widokowych w parku Mather Point, podjeżdżamy samochodem na dość duży parking przy Visitor center, który znajduje się w odległości krótkiego spaceru od samego punktu. Pomimo, że to miejsce odwiedzamy już drugi raz w życiu to tak samo wprawia nas w zachwyt!! To cud natury, który nie są w stanie opisać żadne słowa, a jego ogromna przestrzeń robi naprawdę wielkie wrażenie. Przy Mather Point, są barierki ochronne, ale większość punktów ich nie ma, dlatego trzeba tutaj zachować szczególną ostrożność, a zwłaszcza pilnować dzieci. Spokojnie przy głównych punktach widokowych można poruszać się z wózkiem. Wzdłuż kanionu ciągną się ścieżki, którymi możemy spacerować i podziwiać widoki. Z Mather Point spacerkiem przeszliśmy do Yavapai Point i wróciliśmy na parking.

Następnie pojechaliśmy do Grand Canyon Village, gdzie zostawiliśmy samochód na parkingu, przesiedliśmy się na busik i ruszyliśmy do kolejnych punktów widokowych. Przejechaliśmy całą czerwoną linię w tym najważniejsze i najpiękniejsze punkty takie jak Hopi Point, oraz Powell Point, a także Trailview Overlook, Maricopa Point, Mohave Point, The Abyss, Monumant Creek Vista.



Zachód słońca spędziliśmy w podobno najlepszym do tego punkcie widokowym, czyli Hopi Point. Niesamowite kolory i cienie które pojawiały się na skałach dodały tylko uroku temu niewyobrażalnemu pięknu natury.

Grand Canyon jest największym przełomem rzeki na świecie i ogromnym tworem natury widocznym nawet z kosmosu. Wielki Kanion ma 446 kilometrów długości, czyli mniej więcej tyle, ile z Częstochowy do Gdańska. Grand Canyon nie jest najgłębszym kanionem na świecie, nie jest nawet najgłębszym kanionem w USA, jednak 1857 metrów głębokości robi wrażenie. A co najważniejsze, wciąż się pogłębia o grubość kartki papieru rocznie. Wielki Kanion ma średnio 16 km szerokości, w najwęższym punkcie ma 180 metrów (Marble Canyon), w najszerszym prawie 29 km.
Na noc jedziemy do Flagstaff, gdyż według informacji jakie otrzymaliśmy jest to najbliższe miejsce, gdzie możemy doładować kartę w telefonie (internet nam się skończył).
Trasa ok 212 km
Nocleg: Americas Best Value Inn and Suites Flagstaff
Dzień 6 Flagstaff – Horseshoe Band – Las Vegas
Dzień rozpoczynamy dość wcześnie rano, chcemy szybko doładować kartę w telefonie i ruszyć dalej. Niestety nie udaje nam się zwiedzić Kanionu Antylopy, gdyż wszystkie parki należące do Indian Navajo ze względu na covid były zamknięte do odwołania. Za to udaje nam się dotrzeć do Horseshoe Band położonego niedaleko miasteczka Page. To kolejne miejsce, które obowiązkowo wpisaliśmy w nasz plan podróży. To jedna największych atrakcji stanu Arizona. W tym miejscu rzeka Kolorado płynąca od jeziora Powell wprost do Kanionu Kolorado zakręca w malowniczym Glen Canyon, zawijając się o 270 stopni, tworząc niepowtarzalny kształt podkowy – stąd też nazwa „Horseshoe Bend”. Występuje tu z pewne złudzenie optyczne. Patrząc w dół wydaje się, że woda płynie z lewej strony na prawą, podczas gdy jest zupełnie odwrotnie. Poza jednym niewielkim punktem znajdującym się dokładnie na wprost słynnej podkowy, który jest ogrodzony. To cały teren nie ma żadnych barierek. Można spacerować do woli. Należy jednak bardzo uważać aby nie spaść w dół. Z tego względu na dzieci trzeba zwracać tu szczególną uwagę. Szlak prowadzący do punktu widokowego Horseshoe Bend Overlook jest bardzo krótki (1,2 km) i bardzo łatwy, cały czas idziemy szeroką, utwardzoną ścieżką, więc nie ma problemu aby poruszać się z wózkiem. Najlepsze jest to, że idąc z parkingu do punktu widokowego nie widzimy nic. Teren jest płaski. W końcu podchodzimy do urwiska i naszym oczom ukazuje niesamowity obraz zakola rzeki Kolorado. Szlak zaprowadzi nas tylko do krawędzi kanionu. Nie ma żadnej trasy prowadzącej w dół.

Przy Horseshoe Band znajduje się jeden dość duży parking, który jest niestety płatny 10$. Pod żadnym pozorem nie można zatrzymywać się na poboczu ani przy głównej ulicy. Grozi za to mandat, oraz odholowanie pojazdu. W przypadku, gdy na głównym parkingu nie ma wolnych miejsc ruch kierowany jest na inny parking oddalony około 1.5 km. Opłata za parkowanie, oraz dojazd busem to 20$.

Wybraliśmy się jeszcze na krótki spacer nad Jezioro Powell. Obiad zjedliśmy Big John’s Texas BBQ w Page. Niby jedzenie było ok, ale nie powalało na kolana. Po godzinie drogi z Page w kierunku Monument Valley okazało się, że nie możemy wjechać naszym wypożyczonym samochodem do stanu Utha, możemy się poruszać tylko po Kalifornii, Nevadzie i Arizonie. A my resztę miejsc chcemy odwiedzić w Stanie Utha. Zatem czaka nas nieplanowany szybszy powrót do LA, do którego mamy 8 godzin jazdy. Podjęliśmy szybką decyzję, że ja z Lelcią zostanę w Las Vegas. A Janusz pojedzie oddać auto do LA i przyleci do nas popołudniu samolotem.
Trasa ok 781 km
Nocleg: Flamingo Las Vegas Hotel & Casino
Dzień 7 Las Vegas – Hurricane
Z Lelcią wykorzystujemy dzień na spacer po Las Vegas. Najwięcej czasu spędziłyśmy w okolicach The Venetian, które jest moją ulubioną częścią Las Vegas. Pooglądałyśmy pokazy fontann pod Bellagio. Przyznam szczerze, że był to dla mnie troszkę inny dzień niż zawsze w trakcie naszych podróży gdyż zawsze podróżujemy we trójkę, a tu nagle zostałyśmy same. W Vegas czuję się komfortowo bo to już moja kolejna wizyta w tym mieście, kieruję się do miejsc dobrze mi znanych. Korzystamy z tego dnia na maxa, na tyle, na ile się dało.




Obiad zjedliśmy już w trójkę w Biwon Korean BBQ and sushi. To przepyszny koreański grill, gdzie na własnym stoliku przygotowujemy potrawy typu all-you-can-eat. Następnie ruszyliśmy w drogę do miasteczka Hurricane, które jest świetną bazą noclegową przed zwiedzaniem Parku Narodowego Zion. Z perspektywy czasu żałuję, że nie dołożyłam do planu wycieczki dodatkowo „Valley of Fire”.
Trasa ok 226 km
Nocleg: Super 8 by Wyndham Hurricane Zion National Park
Dzień 8 Hurricane – Park Narodowy Zion – Panguitch
Kolejny dzień naszej Amerykańskiej przygody. Tym razem zwiedzamy Zion National Park, który moim zdaniem znajduje się w ścisłej czołówce najpiękniejszych Parków Narodowych w USA. Osoby lubiące wyzwania, wspinaczki, oraz przepaście znajdą tutaj kilka nieco trudniejszych technicznie szlaków. Natomiast osoby preferujące rodzinne spokojne zwiedzanie również znajdą atrakcje dla siebie, gdyż szlaki, nawet te najkrótsze i technicznie najłatwiejsze prowadzą do pięknych punktów widokowych. My zwiedzanie rozpoczynamy od przejechania fragmentu Scenic Drive, czyli głównej drogi parkowej. Przejechanie jej wraz z postojami przy punktach widokowych zajmuje ok. 1-2 godziny.


Najciekawsze szlaki w Parku Narodowym Zion:
Canyon Overlook (To stosunkowo łatwy szlak, ale miejscami droga prowadzi nad urwiskiem. Moim zdaniem jest to jeden z ciekawszych szlaków w parku. Z punktu widokowego , do którego dociera się po około 30 minutach roztacza się zapierający dech w piersiach widok na dolinę i wijące się serpentyny drogi nr 9. Wejście na szlak znajduje się w pobliżu północnego wjazdu do parku, tuż przy wjeździe do tunelu Mt. Carmel Tunnel)
Angel’s Landing (Szlak prowadzący na szczyt Angels Landing to jeden z najbardziej spektakularnych punktów widokowych w całym parku. Niestety uważany jest również za jeden z najniebezpieczniejszych szlaków USA. Przejście tego szlaku wymaga dobrej kondycji, oraz braku lęku wysokości)
Emerald Pools ( To łatwy i przyjemny szlak, na który możemy wybrać się całą rodziną. Rozpoczyna się tuż przy Zion Lodge)
Riverside Walk (Riverside Walk to bardzo łatwy szlak, prowadzący asfaltową ścieżką. Świetne miejsce na spacer pośród wysokich skał kanionu, oraz szumiącej rzeki Virgin River)
Narrows (Szlak Narrows to jeden z najpiękniejszych szlaków w parkach Narowych w USA. Prowadzi korytem rzeki Virgin River, która przez tysiące lat wyrzeźbiła w skałach piaskowca przepiękne formacje. Aby rozpocząć wędrówkę Narrows trzeba najpierw przejść Riverside Walk, a potem wejść do rzeki i dalej już cały szlak prowadzi jej korytem. Szlak Narrows jest najczęściej zamknięty od połowy marca do późnego maja)
Weeping Rock (Łatwy i krótki szlak w którym woda przesiąkająca przez skały spływa po ścianach tworząc tzw. hanging garden, czyli zielsko wszelakie wyrastające wprost z kamiennego muru. Moim zdaniem jest to jeden z najmniej ciekawych szlaków w parku.)
Many Pools Trail (Many Pools Trail to najbardziej kolorowy szlak w Parku Narodowym Zion. Jest on stosunkowo łatwy, choć prowadzi w kilku miejscach dosyć stromo nachylonym stokiem.)
Observation Point (Szlak ten uważany jest za alternatywę dla Angels Landing. Ponoć widok ze szczytu Observation Point jest o wiele bardziej interesujący, gdyż jest on położony o 210 metrów powyżej Angels Landing i jest on o wiele mniej popularny)
Pierwszy szlak jaki wybraliśmy to Emerald Pool. To szlak prowadzący ścieżką do wodospadów i urokliwych jeziorek, do których spływa woda z klifów. Ze szlaku można podziwiać majestatyczne formacje skalne: Lady Mountain, the Great White Throne, oraz Red Arch Mountain. Szlak jest prosty, składa się z trzech części:
Lower Pool – długość trasy ok. 2 km w obie strony, czas na przejście ok. 45 min.
Middle Pool - długość trasy ok 3,2 km w obie strony, czas na przejście ok. 1,5 godziny
Upper Pool – długość trasy ok. 5 km w obie strony, czas na przejście ok. 3 godzin


Następnie kiedy Lelcia z tatą została na drzemkę w aucie, ja przeszłam szlak Canyon Overlook, z chyba najpiękniejszym widokiem na Park Narodowy Zion.


Na koniec zrobiliśmy sobie spacer wzdłuż rzekli szlakiem Riverside Walk. Ja miałam jeszcze ogromną ochotę pokonać szlak Angels Landing, ale niestety był zamknięty.

Do głównej części kanionu (Scenic Drive) nie można wjechać własnym samochodem, wyjątek stanowią miesiące styczeń i luty. W tych zimowych miesiącach nie trzeba zostawiać samochodu na głównym parkingu przy Zion National Park Visitor Center, a można nim wjechać do parku. Byliśmy pod koniec lutego zatem mieliśmy szczęście, aby nieco na większym luzie zwiedzać park. Choć parking przy Visitor Center jest spory, to jednak szybko się zapełnia, dlatego warto przyjechać odpowiednio wcześniej, bo na to, że coś się na nim zwolni szanse są raczej marne. Nie wolno parkować samochodu poza wyznaczonymi miejscami. Dotyczy to zarówno samej strefy parkingów jak i obszaru całego Parku Narodowego. Parkowy autobus jest za darmo i kursuje średnio co 15 minut. Jeśli wszystkie miejsca parkingowe są zajęte, najlepiej zostawić samochód w pobliskim miasteczku Springdale i dojechać do Zion specjalnym autobusem.

Zwiedzanie parku kończymy chwilę po zachodzie słońca. Przed nami jeszcze droga w kierunku miasteczka Panguitch, w którym zatrzymujemy się na noc i jemy kolację w całkiem spoko pizzerii C stop pizza.
Trasa ok 186 km
Nocleg: Rodeway Inn Bryce Canyon
Dzień 9 Panguitch – Bryce Canyon - Green River
Dzień zaczynamy jak zwykle dość wcześnie rano, po śniadaniu ruszamy do Bryce Canyon. Do parku Bryce docieramy przed 10:00. Tutaj również działa karta Annual Pass, natomiast jeśli jej nie mamy musimy kupić bilety za 25$ - za samochód. Dostajemy mapkę i ruszamy odkrywać poszczególne punkty widokowe. Troszkę zaskoczyła nas tu pogoda gdyż Bryce Canyon był jeszcze częściowo pokryty śniegiem, a temperatura była dość wysoka 15 °C. Wynika to z tego, że Bryce Canyon jest położony wysoko i w niektórych miejscach śnieg utrzymuje się czasem do czerwca. Dodatkowo noce i poranki są zimne nawet latem. Bryce Canyon to bardzo prosty i przyjazny park. Poruszamy się po nim według mapki i odwiedzamy po kolei każdy punkt.

Po wjeździe do parku naszym pierwszy przystankiem jest Sunrise Point położony w Bryce Amphitheatre. Jestem zachwycona tym miejscem, gdy tylko podeszliśmy do pierwszego punktu, od razu z moich ust wydobyło się głośne „wow”. To niesamowite, że tak piękne krajobrazy stworzyła matka natura. Stąd możemy się udać na jeden z najfajniejszych szlaków w Bryce, na Queens Garden Trail, który ma długość 3 km w obie strony. My na razie kierujemy się dalej wzdłuż krawędzi kanionu do punktu widokowego Sunset Point, z którego podobnie jak z Sunrise Point, mamy świetny widok na skalny amfiteatr i piękną panoramę parku. Stamtąd udajemy się pętelką Navajo Loop w głąb kanionu. Szlak jest krótki, ma tylko 2,4 km, ale musimy pokonać 150 metrów różnicy wzniesień schodząc do kanionu, a potem z niego wychodząc. Na jego przejście trzeba przeznaczyć 1-2 godziny. Pokonując Navajo Loop Trail po drodze spacerujemy wśród gigantycznych pinakli przypominających wielkomiejskie wieżowce odcinkiem zwany Wall Street. Przechodzimy przez Wall Street Canyon, gigantyczny kanion szczelinowy robiący niesamowite wrażenie. Oraz słynny Thor’s Hammer będący jedną z ikon Bryce Canyon. Odbijamy jeszcze na szlak szlak Queen’s Garden, gdzie „skalne hoodoo” mamy na wyciągnięcie ręki. Na koniec jedziemy samochodem do jeszcze kilku ciekawych punktów widokowych. Nasz następny przystanek to Inspiration Point, z którego mamy widok na kolorowe hoodoos, a także Boat Mesa ciągnący się po horyzont. Trzy kolejne punkty, Swamp Canyon, Piracy Point i Farview Point są już bardziej lesiste i z mniej spektakularnymi widokami, więc spokojnie można je ominąć. Następnie odwiedzamy malowniczo położony Natural Bridge. I na koniec najbardziej oddalony Bryce Point.

