top of page
Post: Blog2 Post

HAWAJE - OAH'U GOTOWY PLAN PODRÓŻY


Hawaje, czyż sama nazwa nie kojarzy nam się z rajem? To kierunek o którym marzyliśmy od dawna i wydawał się bardzo odległym w realizacji. Zawsze odkładaliśmy go „na później”. Zarówno ze względu na odległość jak i koszta takiej wycieczki. Bo nie oszukujmy się ale Hawaje są drogie. U nas po raz kolejny sprawdziła się spontaniczna decyzja. Siedząc w Teksasie u znajomych, z ciekawości sprawdziliśmy ceny biletów lotniczych na Hawaje. Fakt nie była to jakaś super promocja cenowa, ale i tak taniej niż lot z Polski. Szybko przedyskutowaliśmy temat i doszliśmy do wniosku, że kiedy, jak nie teraz. Jeżeli podróż bardziej nadszarpnie nasz budżet to po prostu wrócimy szybciej do domu. Była to jedna z najlepszych decyzji w trakcie naszej 3 miesięcznej podróży.


Otoczone turkusowymi wodami Oceanu Spokojnego Hawaje nie zawiodły nas pod żadnym względem. Dzika natura (no prawie..), cisza (nie do końca..), a zwłaszcza piękne plaże otoczone wysokimi górami pełne lokalnych mieszkańców i turystów (niestety..). Jednakże różnorodność jaką oferuje to miejsce można podziwiać bez końca. Od szlaków trekkingowych po plaże, klify, niesamowite góry, lasy tropikalne, czy miejsca do surfingu, aż po słynne schody do nieba które są legendą. Oczywiście Oahu ma także mroczne strony, gdyż jest tam dosyć spora przestępczość... jak to w Stanach, w bardziej turystycznych miejscach często napotkamy tłumy, a w samym Honolulu zobaczymy ogrom bezdomnych. Jednak mimo tych „drobnych” minusów Hawaje z całą pewnością można uznać za raj, w którym większość turystów chciałaby znaleźć się choć na chwilę. Dla mnie największym minusem było to, że oczekiwaliśmy, iż zobaczymy tam więcej „Hawajów”, niż „Ameryki”... a było na odwrót.


A teraz kilka słów o Hawajach.


Hawaje to najmłodszy z 50 stanów USA (dołączony 21 sierpnia 1959 roku) i jedyny leżący wyłącznie na wyspach. Archipelag składa się ze 137 wysp, w tym 7 zamieszkanych: Hawaiʻi, Kauaʻi, Lānaʻi, Maui, Molokaʻi, Niʻihau i Oʻahu. Hawaje to wulkaniczne wyspy położone na Pacyfiku. Ich powierzchnia jest pokryta cudowną, bujną roślinnością i bajkowymi górami, a na terenie archipelagu znajduje się wiele czynnych wulkanów. Hawaje zamieszkuje 1,3 mln ludzi (uwzględniając turystów i amerykańskich żołnierzy, którzy tam stacjonują), z czego prawie 1 milion mieszka na wyspie O’ahu! Polinezyjczycy, czyli rdzenni Hawajczycy liczą ponad 66 tysięcy osób, a największą grupą mieszkańców Hawajów są imigranci z Azji. (Tu śmialiśmy się, że Japonia bez wojny przejęła Hawaje... na ulicach większość osób miała rysy Japończyków i oczywiście królują tam lokale z jedzeniem Japońskim).


Należy pamiętać też, że Hawaje to nie tylko raj dla osób szukających wypoczynku, ale przede wszystkim jedna z najlepszych na świecie destynacji dla surferów. Wysokie fale to znak rozpoznawczy tego miejsca, a surferów można spotykać niemal na każdej plaży.


Dzień 1 Honolulu


Niby pierwszy dzień na Hawajach, a tak jak by go nie było. Przylecieliśmy późno wieczorem i dość długo zeszło nam z załatwianiem wszelkich formalności na lotnisku. Nie mieliśmy już na nic więcej siły i ochoty jak wziąć prysznic i położyć się spać. Z lotniska do Hotelu, który zarezerwowaliśmy na cały nasz 10 dniowy pobyt dojechaliśmy Uberem, który kosztował nas 40$. Patrząc na odległość i dość późną porę i tak nie była to zła cena.


Więcej na temat informacji praktycznych przeczytacie TUTAJ.


Dzień 2 Honolulu

Pobyt na Hawajach zaczęliśmy od Honolulu, w którym się zatrzymaliśmy i przez najbliższe kilka dni służyło nam jako baza wypadowa, do poznawania innych części wyspy. Śmiało można powiedzieć, że Honolulu jest sercem wyspy O’ahu, jego stolicą i największym miastem amerykańskiego stanu Hawaje.

Nasz pierwszy dzień na Hawajach przeznaczyliśmy na poznanie okolicy. Leniwie spacery po mieście, plażowanie na słynnej Waikiki Beach. Mieliśmy to szczęście, że od najsłynniejszej plaży Hawajów i zarazem jednej z najsłynniejszych tropikalnych plaż na świecie, dzieliło nas zaledwie kilka minut spacerem z hotelu. Waikiki Beach to idealne miejsce do uprawiania surfingu ze względu na kształt i wielkość fal, zwłaszcza dla początkujących surferów. My jednak sobie tę aktywność odpuściliśmy i cieszyliśmy się błogim nic nierobieniem, chociaż mając małe dziecko to za dużo powiedziane. Każdy rodzic, chyba doskonale wie co mam na myśli. Plaża Waikiki, jak na popularną plażę przystało jest mocno zatłoczona, ale też zadbana i efektowna. Z pewnością nie jest idealnym miejscem dla osób szukających ciszy. Szczerze przyznam, że inaczej wyobrażałam sobie to miejsce. Naiwnie liczyłam na zapierające dech w piersiach widoki i egzotykę. Tymczasem wzdłuż Waikiki znajdują się najbardziej luksusowe i najdroższe kurorty na Hawajach, które powiem szczerze nie do końca wpasowują się w moje wyobrażenie o rajskiej plaży, a w okolicy znajdują się wyłącznie sklepiki z najdroższymi markami świata (w skrócie, wieżowce, hotele i sklepy tuż przy plaży).

Po miło spędzonym czasie na plaży Waikiki wiadomo człowiek zgłodniał, więc wypadało by coś zjeść. I tu bardzo miłe zaskoczenie. Za rogiem, tuż obok naszego hotelu znajduje się restauracja o której czytałam wiele pozytywnych opinii. Już sama długa kolejka zachęcała do odwiedzenia, było to jedyne miejsce gdzie tak naprawdę widzieliśmy tyle osób czekających na wejście do restauracji. W Marukame Udon Waikiki (jak napisałam wcześniej- typowa kuchnia na Hawajach .. oczywiście Japońska) zjedliśmy najlepszy Udon na świecie!!! Po pierwszej wizycie wiedzieliśmy, ze będziemy tam częstymi gośćmi. Świetny stosunek jakości do ceny, zwłaszcza że ceny w restauracjach na Hawajach są wysokie.


Dzień 3 Honolulu – Diamond Head- Waikiki

Trzeci dzień na Hawajach postanowiliśmy spędzić aktywnie. Po śniadaniu zamówiliśmy Uber i pojechaliśmy wdrapać się na Diamond Head, który znajduje się zaledwie około 5 km od Waikiki Beach. Diamond Head jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Honolulu. To wygasły stożek wulkaniczny, z którego szczytu można podziwiać niesamowite widoki na Ocean Spokojny i Honolulu z plażą Waikiki w roli głównej.

Szlak ma początek w kraterze, do którego można się dostać pieszo, lub samochodem przez tunel. My pokonujemy go na piechotę, gdyż za wjazd taksówki była dodatkowa opłata 5$ i stwierdziliśmy, że jest to bezsensowny wydatek. Dla pieszych jest to 1$. Odradzam wybieranie się tam samochodem, gdyż koszt parkingu to 10$. Za to zdecydowanie tańszym sposobem jest dojazd autobusem nr 23, trzeba wysiąść na przystanku Diamond Head State Monument. Autobus staje tuż za kraterem, więc do początku szlaku jest około 10 minut spacerem.


Szlak prowadzący na Diamond Head jest dość łatwą trasą trekkingową. Przejście jej zajmuje niecałą godzinę w jedną stronę. Nawet nasza Lelcia dała radę większość trasy pokonać na własnych małych nóżkach, więc to chyba najwięcej mówi o jego stopniu trudności.

Po wyczerpującym dniu wróciliśmy głodni do hotelu więc za bardzo nie wybrzydzaliśmy i poszliśmy odwiedzić naszą sprawdzoną miejscówkę z dnia poprzedniego, czyli Marukame Udon Waikiki. Co prawda ich menu jest dość krótkie, jest w nim jedynie 8 rodzajów udonu (bardzo treściwa zupa z makaronem udon), kurczak lub wołowina teryaki podawane z ryżem lub makaronem udon, oraz warzywa, kurczak, krewetki w tempurze. Więc jeszcze przez kilka dni było w czym wybierać.


Na koniec dnia nie mogliśmy odpuścić obserwowania zachodu słońca na plaży Waikiki Beach.


Dzień 4 Honolulu – Pearl Harbor – Pałac Lolani –Waikiki

Czwartego dnia w planach mamy zwiedzanie Zatoki Pearl Harbor. Będąc na Hawajach nie sposób nie odwiedzić Pearl Harbor, miejsca gdzie dla Amerykanów zaczęła się II wojna światowa i gdzie w japońskim ataku, zginęło wielu amerykańskich żołnierzy. Dojazd z Honolulu autobusem jest prosty. Wsiadamy do autobusu nr 42, na przystanku przy Kuhio Ave, który znajduje się obok naszego hotelu. Przejazd zajmuje dość długo, bo około godzinę, bilet kupuje się u kierowcy i kosztuje 2,75$. Wstęp do głównej części turystycznej jest bezpłatny. Aby zwiedzić USS Arizona, a dokładnie monument ustawiony nad zatopionym okrętem trzeba pobrać bezpłatny bilet uprawniający do udziału w oprowadzaniu z przewodnikiem. Można to zrobić z wyprzedzeniem przez internet za opłatą (1,5$), lub na miejscu. Z tym, że na miejscu może się okazać, że najbliższe wejściówki dostępne są dopiero za kilka godzin, lub kolejnego dnia, gdyż limit wyczerpuje się bardzo szybko. Zwiedzanie obejmuje film historyczny o ataku na Pearl Harbor i prom na monument nad USS Arizona.

Będąc w Perl Harbor warto zrobić sobie spacer po USS Bowfin Submarine Museum & Park, w którym można prześledzić historię statków podwodnych, warto też wejść na okręt i zobaczyć jego wnętrze, aby przekonać się, w jakich warunkach żyli żołnierze. Mając czas i ochotę można jeszcze odwiedzić stojący w porcie, przy wyspie Forda okręt wojenny Battleship Missouri Memorial, który został zbudowany pod sam koniec wojny. Missouri uczestniczył w walkach, a 2 września 1945 roku na jego pokładzie generał MacArthur podpisał japońską kapitulację. Kolejnym miejscem godnym uwagi jest Pacific Aviation Museum, również położone na wyspie Forda, oferuje zwiedzającym m. in. kolekcję samolotów z czasów II wojny światowej, wojny koreańskiej i wietnamskiej. Na zwiedzenie wszystkich miejsc najlepiej zarezerwować sobie cały dzień. Nam się nie udało odwiedzić USS Arizona, gdyż nie było już dostępnych biletów na miejscu , a przez internet pokazywało nam dostępność dopiero za kilka dni.

Wracając zatrzymaliśmy się jeszcze w centrum Honolulu, stolicy stanu Hawaje, pospacerowaliśmy po okolicy i odwiedziliśmy Pałac Lolani. To jedyny pałac królewski w Stanach Zjednoczonych, który był siedzibą panującej w XIX wieku na Hawajach monarchii. Wybudowany w centrum Honolulu pałac od 1893 r. do końca lat sześćdziesiątych XX wieku, był budynkiem administracyjnym, a w 1978 r. powstało w nim muzeum, obecnie w jego wnętrzach znajduje się ratusz i rezydencja gubernatora. Po drugiej stronie ulicy znajduje się Pomnik pierwszego króla Hawajów - Wielkiego Kamehameha.

Po powrocie już tradycyjnie wybraliśmy się na kolację do Marukame Udon Waikiki. oraz poobserwować zachód słońca z plaży Waikiki.


Dzień 5 Honolulu – Barbers Point Lighthouse – KoOliana Beach –Laniakea Beach-WaimeaBay Beach- Honolulu

Po śniadaniu wsiadamy w autobus i jedziemy na lotnisko w Honolulu wypożyczyć samochód w Dollar Car Rental na 3 dni. Stamtąd ruszamy do Barbers Point Lighthouse, gdzie na uroczej niewielkiej plaży zachodniego wybrzeża stoi zabytkowa latarnia. Miejsce ma swój klimat, spacerujemy praktycznie sami.

Następnie ruszamy na plażę KoOliana. Jest to idealna plaża dla rodzin podróżujących z dziećmi. Mamy do wyboru 4 sztucznie utworzone zatoki z bezpiecznymi plażami dla małych dzieci. Przez to, że plaże znajdują się w zatokach woda jest spokojna, nie ma fal, a zejście do niej jest łagodne i jest dość płytko. Dodatkowo przy plażach stoi sporo palm dających zbawienny cień. Jest dość tłoczno, a zaparkowanie samochodu wcale nie jest takie łatwe. Po około dwóch godzinach plażowania ruszamy dalej.

Nasz kolejny cel to Laniakea Beach. Całkiem fajna plaża na północnym wybrzeżu. Do odwiedzenia jej zachęciła nas możliwość spotkania żółwi w ich naturalnym środowisku. Wodorosty rosnące na dnie oceanu przyciągają żółwie, które często schodzą na brzeg, aby wypocząć na piasku. Udało nam się znaleźć jednego dość dużego żółwia, którego pilnowali wolontariusze, aby nikt nie zbliżał się do niego zbyt blisko. Plaże North Shore, czyli północnego wybrzeża to to popularny rejon wśród surferów.

Po drodze robimy jeszcze krótki przystanek przy WaimeaBay Beach i jedziemy na ostatnią plażę jaką mamy tego dnia w planach, Shark’s Cove przy której zjedliśmy pyszne słynne krewetki w czosnku. Zobaczyliśmy również jeden z najpiękniejszych zachodów słońca na wyspie.

Dzień 6 Honolulu –Ho’omaluhia Botanical Garden – Byodo Temple –Nu’UanuPali – Kualoa Park- Kahala Beach – Honolulu

Kolejny dzień zwiedzania Hawajów rozpoczynamy od chyba najbardziej instagramowego miejsca na wyspie - Ho’omaluhia Botanical Garden. Wjazd na jego teren jest niezwykle malowniczy, z górami w tle które często „wiszą w chmurach”, gęstym pasmem palm i bujnych krzewów po bokach. Niestety na samym początku małe rozczarowanie. To właśnie na tej drodze widzieliśmy tak wiele zrobionych zdjęć na Instagramie i było to jedno z moich „top see” na wyspie, które okazało się z legalnego punktu niewykonalne. Po drodze tej normalnie poruszają się samochody, ale jest zakaz zatrzymywania się, oraz zakaz robienia zdjęć pod groźbą wysokiego mandatu. Strażnik, który siedzi przy wjeździe na drogę pilnuje aby nie łamać zakazów.

Jak zatem udało nam się zrobić moje wymarzone zdjęcie? Otóż spacer po drodze nie jest zabroniony. Ja szłam przodem, a Janusz cykał fotki idąc za mną. Chociaż na odcinku najbardziej widokowym strażnik jechał obok nas samochodem, pilnując zakazu. Jak to mówią dla chcącego nic trudnego.

Następnie pojechaliśmy do przepięknie położonej w sąsiedztwie majestatycznych gór Koolau buddyjskiej Świątyni Byodo-In. Otoczonej przez bujną roślinność i niewielkie jezioro, co sprawiło że przez chwilę poczuliśmy się tu jakbyśmy się znaleźli w Japonii.

Następnie pojechaliśmy do punktu widokowego Nu’Uanu Pali, z którego roztacza się przepiękna panorama na wschodnia stronę Oahu.

Popołudnie spędziliśmy w przepięknie położonym parku Kualoa, oraz na znajdującej się przy nim plaży. Nie jest ona zbyt szeroka, to bardziej łąka tuż nad brzegiem oceanu, niż plaża. Ale spędziliśmy na niej fajne popołudnie pływając i podziwiając niezwykłą wsypę Mokoliʻi – znaną jako Kapelusz Chińczyka – Chinaman’s Hat.

Wieczorem wróciliśmy do Honolulu, długo polując na miejsce do zaparkowania samochodu (znaleźć miejsce wieczorem nie jest takie łatwe) i tu Was zaskoczę, zjedliśmy kolację w ... Marukame Udon Waikiki.


Dzień 7 Honolulu- Kawaikui Beach – ChinaWalls – Lanai Lookout- Halona Blowhole Lookout – Sandy Beach- Makapu’u Lookout – Waimanalo Beach – Honolulu

Szósty dzień na O’ahu chcieliśmy spędzić w Zatoce Hunauma. Niestety pomimo kolejnej próby nie udało nam się dostać do zatoki. Dwie poprzednie próby okazały się fiaskiem ze względu na to, że wjazd na teren był zamknięty, a tym razem nie udało nam się dostać ze względu na ograniczoną pulę biletów. Zatoka Hanauma jest obecnie ścisłym rezerwatem i nie można dostać się tam od tak sobie po prostu. Po pierwsze trzeba zapłacić 7,50 $ za osobę. Po drugie trzeba obejrzeć krótki film o tym jak powstała zatoka, o tym jakie gatunki fauny i flory ją zamieszkują i jak w związku z tym trzeba się zachowywać. Po trzecie, w celu ochrony tego miejsca wprowadzono dzienni limit odwiedzających. Zatoka Hunauma to miejsce wyjątkowe, a zatoka jest tak naprawdę dnem krateru wulkanicznego, który został zalany wodami oceanu, na skutek osunięcia się jednej ze ścian. Zamieszkuje tam około 400 gatunków ryb, wiele żółwi zielonych, oraz zachwycające tęczowymi kolorami papugoryby. Niesamowita bioróżnorodność podwodnego świata zatoki jest wynikiem działalności wulkanicznej. Powstałe w wyniku działalności wulkanicznej tufy wulkaniczne, dzięki swojej porowatej strukturze są doskonałym siedliskiem do rozwoju rafy koralowej.


My jedziemy dalej do kolejnego ciekawego lecz mało popularnego miejsca - ChinaWalls. To piękne skaliste wybrzeże na skraju Oceanu Spokojnego, z którego można obserwować ogromne fale z białymi grzywami rozbijające się o płaskie skalne półek. China Walls jest przerażająco niebezpiecznym miejscem, ponieważ surferzy łapią fale zaledwie kilka metrów od skalistego brzegu. Można tam również spotkać śmiałków skaczących z półek skalnych wprost do wzburzonych wód oceanu. Jednak jeśli nie jesteś dobrym pływakiem, a dookoła jest pusto to nie polecam tej atrakcji. Nam wystarczyły zachwycające widoki.

Zaledwie 4 kilometry dalej jest miejsce, które zrobiło na nas ogromne wrażenie. Zapierający dech w piersiach punkt widokowy Lanai, z którego można podziwiać bezkres Oceanu Spokojnego, a w pogodne dni przy odrobinie szczęścia można wypatrzeć w oddali wyspy Lanai, Molokai, a nawet Maui. Ale to co zrobiło na nas największe wrażenie to niebieskie fale uderzające w formacje skalne i rozbryzgujące się z wielką siłą. To jeden z najpiękniejszych spektakli odgrywanych przez naturę jakie w życiu widzieliśmy. Praktycznie obok znajduje się drugi również ciekawy punkt widokowy Halona Blowhole Lookout, zwany wodnym gejzerem. Powstaje on w wietrzne dni, z wysoką falą, gdy woda wypychana jest przez otwór w skałach na wysokość nawet 10 metrów. Mieliśmy to szczęście, że udało nam się zaobserwować to zjawisko.

Zwiedzając południowo-wschodnie O’ahu nie mogliśmy pominąć Sandy Beach, która jest popularną plażą na O’ahu, lubianą szczególnie przez surferów. Jest ona również ulubioną plażą Baracka Obamy.

Po odrobinie relaksu postanowiliśmy zrobić sobie mały trekking do punktu widokowego Makapu’u Point Loghthouse. To bardzo łatwy 3 milowy szlak w obie strony, gdzie na całej długości możemy jechać wózkiem dziecięcym. Nie jest przesadnie stromy, a zapewnia przepiękne widoki. Na skale wysuniętej w ocean zauważyć można niziutką latarnię morską – Makapu’u Lighthouse. W pobliżu znajduje się drugi, moim zdaniem ciekawszy punkt widokowy Makapu’u Lookout, z którego roztacza przepiękna panorama na ocean, góry i plaże Makapuu.

Popołudnie spędzamy leniwie na kolejnych dwóch plażach. Pierwsza z nich to Waimanalo Beach, długa, piaszczysta plaża z turkusową wodą. Jednak to Kailua Beach rozciągająca się na odcinku 4 kilometrów, stała się moją ulubioną plażą wschodniego wybrzeża. Gdzie wody Oceanu Spokojnego mają intensywny turkusowy kolor i wspaniale kontrastują z miękkim, białym piaskiem.

W drodze powrotnej do Honolulu zatrzymaliśmy się na pyszne pączki w słynnym Leonard’s Bakery.

Dzień 8 Honolulu –Kailua Beach – Ma’ili Beach – Honolulu

Niestety dziś po trzech dniach musimy oddać samochód do wypożyczalni. Z tego względu postanawiamy spędzić nieco więcej czasu na jednej z najpiękniejszych plaż na O’ahu - Kailua Beach, która zrobiła na nas ogromne wrażenie dzień wcześniej. Pojechaliśmy jeszcze na chwilę pospacerować po całkiem przyjemnej plaży Ma’ili Beach. Wczesnym popołudniem oddaliśmy samochód do wypożyczalni i wróciliśmy autobusem do Honolulu. Zachód słońca spędziłam kąpiąc się z Lelcią w oceanie przy Waikiki Beach.