W połowie stycznia postanowiliśmy spełnić nasze wielkie podróżnicze marzenie - wyruszyć w podróż z biletem w jedną stronę na bliżej nieokreślony czas. Nigdy nie mieliśmy czasu na dłużą podróż niż miesiąc. Z racji naszej pracy to była taka maksymalna długość na jaką mogliśmy sobie pozwolić. Jednak przyszły czasy Covidowe i nasza działalność została zawieszona na bliżej nieokreślony czas. Stwierdziliśmy że pewnie nie będziemy mieli szybko tyle luzu co teraz. Postanowiliśmy przymusowy nadmiar czasu zamienić w piękną przygodę, na którą przeznaczyliśmy większość naszych oszczędności.
Na początek wybraliśmy Meksyk i lot do Cancun. Było to stosunkowo najrozsądniejsze cenowo połączenie, plus nie są wymagane testy i brak kwarantanny. Przez dwa tygodnie zwiedzaliśmy Półwysep Jukatan, który nas oczarował swoją różnorodnością. Znaleźliśmy tu rajskie plaże, prekolumbijskie ruiny majów, cenoty, kolonialne miasteczka, piękną rafę koralową, ciekawe ekoparki, oraz wyśmienitą meksykańską kuchnię. Po półwyspie przemieszczaliśmy się wynajętym samochodem, a noclegów tradycyjnie szukaliśmy w ostatniej chwili na booking.com. Jedynie na pierwszy tydzień zrobiliśmy sobie stałą bazę wypadową w Playa del Carmen.
Choć wstępny plan był, że będziemy poznawać wyspy Morza Karaibskiego, to po dwóch tygodniach na totalnym spontanie kupiliśmy bilety do Stanów Zjednoczonych.
Jeśli chodzi o formalności? Wizy nie musieliśmy wyrabiać - mamy je od kilku lat. Przed wylotem z Meksyku musieliśmy za to zrobić szybkie testy na COVID-19 (nie są wymagane PCR), które okazaliśmy na lotnisku w Meksyku, później nikt o nie, nie pytał. Jedynym stresującym momentem na lotnisku w Houston, była szczegółowa kontrola bagażu i ryzyko, że nas odeślą z powrotem. Śmiejemy się, że chyba uratował nas sprzęt do nurkowania, który mamy ze sobą. No bo po co komu sprzęt do nurkowania w Teksasie?
Obecnie aby wlecieć do Stanów trzeba przebywać minimum dwa tygodnie poza strefą Schengen. Nas na lotnisku o nic nie pytali, najważniejsze dla nich było, że przylecieliśmy z państwa poza tej strefy.
Na zwiedzanie Teksasu nie mieliśmy jakiś szczególnych planów. Zaczęliśmy od Houston i Centrum Lotów kosmicznych NASA, następnie pojechaliśmy do Nowego Orleanu, później wróciliśmy do Austin i spędziliśmy kilka dni u znajomych w okolicy.
Następnie przenieśliśmy się do Los Angeles i San Francisco oraz odwiedziliśmy dwa Parki Narodowe: Sekwoi, oraz Doliny Śmierci. W Los Angeles znowu musieliśmy zrobić testy przed kolejną podróżą tym razem wybór padł na Hawaje.
Tu z testami już nie było tak łatwo. Trzeba było je zrobić tylko w autoryzowanych punktach. Nie było już tak tanio jak w Meksyku najtaniej udało nam się znaleźć 190$ od osoby, na szczęście dwu letnia Lecia nie musiała ich mieć robionych. I tu znowu nerwy przed wylotem gdyż okazało się, że w laboratorium w którym wykonywaliśmy testy padł system ze względu na atak zimy w Teksasie i do ostatniej chwili nie mieliśmy wyników. Dzięki pomocy sympatycznej Pani, która pobierała od nas wymazy, która wydzwaniała do laboratorium udało się, że w ostatniej chwili dostaliśmy je na maila. Ok mogliśmy się odprawiać, ufffff. Oczywiście na lotnisku mała ściema, że Lelcia nie ma dwóch lat (dzieci powyżej dwóch lat, tak jak dorośli mają obowiązek noszenia maseczek). Wszystkie odprawy i kontrole przeszły bez większych problemów. Pozostało nam jeszcze się zarejestrować na specjalnej stronie przeznaczonej dla turystów lecących na Hawaje i pobrać kody QR, które są sprawdzane po przylocie.
Na Hawajach spędziliśmy cudownych 10 dni, poznając wyspę Oahu. Chcielibyśmy zobaczyć jeszcze inne wyspy, ale obowiązek wykonania kolejnych testów skutecznie nas zniechęcił. Tak przemieszczając się pomiędzy niektórymi wyspami testy są wymagane.
O'ahu to magiczne miejsce, które nas totalnie oczarowało. Monumentalne, z zawieszonymi w chmurach zielonymi górami, bajecznymi i różnorodnymi plażami, ogromnymi falami będącymi rajem dla surferów. Choć na samym początku, kiedy większość osób tak jak my dociera w okolice Honolulu i Waikiki, ma się ochotę krzyczeć gdzie jest ta zielona, dzika i magiczna wyspa? Spokojnie wystarczy odjechać parę kilometrów w jej głąb i na pewno znajdziecie to czego szukacie.
Z Hawaji wróciliśmy do Los Angeles i w planach mamy dalszą część zwiedzania Parków Narodowych Zachodniego Wybrzeża. Byliśmy już w:
Park Narodowy Joshua Tree
Grand Canyon
Horseshoe Bend
Las Vegas
Przed nami jeszcze:
Park Narodowy Zion
Park Narodowy Bryce
Park Narodowy Canyonland
Monument Valley
Park Narodowy Arches
Następnie lecimy do Miami i na Key West aby przenieść się na Dominikanę. Co dalej? Czas pokaże.
Comentarios