Ponieważ dostajemy mnóstwo pytań o przebieg naszej Bałtycko-Skandynawskiej trasy, postanowiłam przygotować Wam małą ściągę tego co udało nam się zobaczyć podczas trzech tygodni naszej podróży, gdzie nocowaliśmy, o tym gdzie żywiliśmy się nie wspomnę tutaj, ponieważ większą część naszego wyjazdu jedliśmy robiąc sobie małe przydrożne pikniki z tego co zabraliśmy z Polski. Jedynie na początku trasy w Wilnie, Rydze, Tallinie, Petersburgu i Helsinkach jedliśmy na mieście.
Plan trasy z założenia był dość intensywny, mieliśmy ograniczony czas, maksymalnie trzy tygodnie i długą listę miejsc, które bardzo chcieliśmy zobaczyć. Choć ostatecznie musieliśmy zrezygnować z kilku perełek jak Trolltunga nazywana również językiem Trola, Preikestolen, Nordkapp - Przylądek północny, czy Bergen. W sumie rezygnacja z odwiedzenia tych miejsc była również podyktowana tym, że mieliśmy na pokładzie 8 miesięcznego bobasa i nie byliśmy przekonani, czy odwiedzenie Trolltungi i Preikestolen będzie bezpiecznie i nie za bardzo męczące. Ostatecznie odpuściliśmy i zostawiliśmy te miejsca na kolejną wizytę :)
Poniżej nasza trzy tygodniowa trasa, podczas której przejechaliśmy 8600 km z 8 miesięcznym dzidziusiem. Na początku nie byliśmy pewni jak to wszystko wyjdzie i zakładaliśmy na każdym etapie zmianę planów pod malucha, jeśli taki trip okazałby się dla niej zbyt męczący. Na szczęście okazało się, że Lea to urodzona podróżniczka i w trasie czuje się jak ryba w wodzie.
Jest to chyba jeden z moich najdłuższych wpisów, ale i miejsc, które odwiedziliśmy jest wiele. Mam nadzieję, że uda Wam się przebrnąć przez całość :)
Dzień 1 Warszawa – Troki – Wilno
Trasa ok 470 km Nocleg: Corner Hotel Wilno 227 zł
Pierwszy dzień przeznaczyliśmy na spokojne przejechanie trasy Warszawa – Wilno z przerwą w Trokach. Dzięki temu, że dzień wcześniej byliśmy na weselu mojej kuzynki startowaliśmy z Warszawy, a nie jak zawsze Krakowa. Na pierwszy rzut całkiem spory odcinek 470 km, minął nam dość szybko. Pierwszym miejscem jakie odwiedziliśmy na Litwie był Zamek w Trokach, mieliśmy też czas na spacer wzdłuż otaczającego go jeziora Galwe. Dzień zakończyliśmy pyszną kolacją w klimatycznej restauracji „Etno Dvaras” z tradycyjną kuchnią litewską.
Dzień 2 Wilno – Ryga
Trasa ok 300 km Nocleg: Ibis Style Ryga 262 zł
Drugi dzień przeznaczamy na zwiedzanie stolicy Litwy – Wilna. Dzień rozpoczynamy na Wileńskej starówce, która choć wydaje się bardzo kameralna, jest jedną z największych w Europie. By zwiedzić ją pobieżnie potrzeba co najmniej 3-4 godzin. Pierwszym miejscem jakie odwiedzamy to kaplica w Ostrej Bramie z Ikoną Matki Bożej Miłosierdzia. Obraz ten przedstawia Matkę Boską w dość nietypowy sposób, bo bez postaci Dzieciątka Jezus na rękach. Następnie kierujemy się do znajdującego się nieopodal kościoła św. Teresy. A następnie do znajdującej się nieco dalej największej litewskiej prawosławnej Cerkwii Ducha Świętego będącej częścią kompleksu budynków monastyru pod tym samym wezwaniem. Idąc dalej na północ, po lewej stronie mijamy bramę do klasztoru Bazylianów. W XIX wieku w zabudowaniach klasztoru mieściło się więzienie, w którym przetrzymywany był m. in. Adam Mickiewicz. Schodząc nieco niżej główną ulicą Aušros vartų dochodzimy do placu ratuszowego, przy którym robimy krótki odpoczynek. Idąc dalej na północ, w kierunku katedry, warto skręcić w prawo w niepozorną uliczkę Literatų. Polscy turyści zaglądają tu głównie ze względu na dom, w którym niegdyś mieszkał Adam Mickiewicz. Idąc do końca Literatų gatvė, mijamy kościół św. Michała i klasztor Bernardynek po czym dochodzimy do przepięknego gotyckiego kościoła św. Anny i znajdującego się tuż obok pomnika naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza, który spogląda w kierunku wileńskiej starówki. Spacerkiem po pięknej i dość rozległej starówce kierujemy się do placu Dowkonta i Pałacu Prezydenckiego. Codziennie o 18:00 przed budynkiem odbywa się honorowa zmiana warty, a w niedzielę w południe uroczysta ceremonia wciągnięcia flagi, w której uczestniczą między innymi wojskowi ubrani w średniowieczne zbroje. Z Pałacu Prezydenckiego udajemy się w kierunku Uniwersytetu Wileńskiego oraz uniwersyteckiego kościoła św. Janów. Niestety szczęście nam nie dopisuje i kościół jest nieczynny, cóż nie załamujemy się, zawsze jest to dobry pretekst, aby tu wrócić. Następnym punktem naszej wędrówki po wileńskiej starówce jest Plac Katedralny, na którym stoi Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława. Kierując się do Baszty Zamku Giedymina przechodzimy obok pomnika założyciela Wilna – Wielkiego księcia Giedymina, oraz obok Zamku Dolnego, zwiedzając jedynie jego dziedziniec. Na sam koniec wchodzimy na szczyt wzniesienia prowadzącego pod Basztę Zamku Giedymina. Wejście nie jest wymagające (jednak odradzam wycieczkę z wózkiem ze względu na kostkę brukową), zajmuje ono kilka minut. Można się tam również dostać kolejką linową rozpoczynającą trasę z dziedzińca Muzeum Narodowego. Na sam koniec przed wyjazdem z Wilna zostawiamy sobie cmentarz na Rossie, z którego już bezpośrednio kierujemy się do Rygi.
Więcej o tym co warto zobaczyć w Wilnie przeczytacie tutaj.
Dzień 3 Ryga – Tallin
Trasa 370 km Nocleg: Hestia Hotel Seaport Tallinn 307 zł
Zaraz po śniadaniu zwiedzanie Rygi rozpoczynamy od północno-zachodniej części Starego Miasta i Zamku Ryskiego, który znakomicie widzimy dojeżdżając na starówkę już z mostu nad Dźwiną. Obecnie jest on siedzibą prezydenta Łotwy. Na dużym placu przed nim zostawiamy samochód, jest tam miejski parking. Spacerem wąskimi brukowanymi uliczkami dochodzimy do niepozornych średniowiecznych kamieniczek Trzech Braci. Od niedawna stały się atrakcją turystyczną trochę dzięki podobieństwu do estońskich „Trzech Sióstr” w Tallinie. Znajdujące się przy ulicy Mazã Pils trzy średniowieczne kamienice, prezentują różne style architektoniczne, pochodzą z różnych okresów, natomiast łączy je bogate zdobnictwo. Najstarsza z nich pochodzi z XV wieku. Następnie kierujemy się na Plac Katedralny i do Katedry będącej protestancką świątynią zbudowaną w XIII wieku. Jest ona największą średniowieczną świątynią wśród krajów nadbałtyckich. Katedra w Rydze znana jest również z jednych z największych organów w Europie, z 6768 piszczałkami, które robią ogromne wrażenie. Stamtąd kierujemy się na Plac Ratuszowy, na którym w centralnym punkcie stoi pomnik Rolanda przypominający o sile średniowiecznego miasta, suwerenności ryskiej jurysdykcji i prawie do bicia monety. Za figurą wyróżnia się bogato zdobiony rzeźbami gotycki Dom Bractwa Czarnogłowych, przypominający flamandzkie domy kupieckie. W średniowieczu był siedzibą gildii kupieckiej, skupiającej bogatych i wolnych kupców pochodzenia niemieckiego i mającego znaczne wpływy na dzieje miasta. Właściwy budynek Ratusza mieści się na przeciwległej pierzei placu. Plac od strony Dźwiny zamyka pozbawiony okien budynek Muzeum Okupacji prezentujący historię gehenny narodu łotewskiego i pomnik Czerwonych Strzelców Łotewskich. Następnie kierujemy się do Kościoła św. Piotra będącego jednym z najważniejszych zabytków Rygi. Jego wieża jest najlepszym punktem widokowym, z którego roztacza się niezwykła panorama na starówkę. Obok znajduje się inna nieco mniejsza świątynia, Kościół św. Jana, przy której znajduje się pomnik przedstawiający Muzykantów z Bremy, postacie z bajki braci Grimm. Następnie kierujemy się pod Basztę Prochową, mieszczącą się niedaleko Bramy Szwedzkiej. Jest ona jedną z trzech zachowanych baszt murów miejskich. Obecnie w jej wnętrzach znajduje się siedziba Muzeum Wojskowego. Kilkadziesiąt metrów za Basztą Prochową znajduje się Plac Litewki. Miejsce gdzie głównie koncertuje się nocne życie miasta. Znajduje się tu wiele knajpek i restauracji. Przy placu znajduje się najstarsza siedziba teatru rosyjskiego poza granicami Rosji, gmach Rosyjskiego Teatru Dramatycznego. Będąc tutaj warto również zwrócić uwagę na budynki Wielkiej i Małej Gildii, które od średniowiecza skupiały rosyjską elitę, oraz kupców i rzemieślników, a także Koci Dom. Spacerkiem udajemy się do oddalonego zaledwie o kilka ulic od Starego Miasta, Soboru Narodzenia Pańskiego, będącego obecnie największą cerkwią prawosławną znajdującą się w krajach nadbałtyckich. Spacerem przez starówkę wracamy po samochód i udajemy się na południe od Starego Miasta, do znajdujących się tam Hal Targowych, gdzie robimy przerwę na obiad, zajadając się smakołykami z różnych części świata. Ostatni szybki przystanek w Rydze to Łotewska Akademia Nauk, która do złudzenia przypomina Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, choć budynki nie są właściwie podobne jak dwie krople wody. Na koniec dnia zostaje nam podróż samochodem do kolejnej nadbałtyckiej stolicy, Tallina.
Więcej o tym co warto zobaczyć w Rydze przeczytacie tutaj.
Dzień 4 Tallin
Nocleg: Tallink Express Hotel 309 zł
Kolejny dzień rozpoczynamy zaraz po śniadaniu od zwiedzania Starego Miasta w Tallinie, na które wchodzimy od wschodniej strony, przez Bramę Viru i dalej kierujemy się do niezwykle klimatycznego średniowiecznego Pasażu św. Katarzyny. Póżniej zaledwie kilka kroków do centralnego punktu na starym mieście, czyli Placu Ratuszowego, przy którym znajduje się wiele restauracji, oraz najstarsza apteka w mieście - Apteka Magistracka. Po małej przerwie na małe co nieco w jednej z pobliskich restauracji, czeka nas spacerek na wzgórze Toompea gdzie po drodze mijamy kościół św. Mikołaja i kierujemy się pod pełen przepychu Sobór św. Aleksandra Newskiego, który miał symbolizować potęgę Rosji, oraz luterańską katedrę Najświętszej Marii Panny. Będąc w okolicy odwiedzamy skromny Zamek Toompe, w którym zapadały najważniejsze decyzje w historii kraju, a obecnie jest siedzibą estońskiego parlamentu. Będąc na wzgórzu Toompea obowiązkowo trzeba również odwiedzić dwa punkty widokowe, z których roztacza się przepiękna panorama na miasto. Pierwszy z nich (położony najbardziej na północ) to Patkuli Viewing Platform, z którego możemy obserwować m.in. strzelistą wieżę kościoła św. Olafa, baszty, miejskie mury i czerwone dachy Starego Miasta. Drugi punkt widokowy, który polecamy znajduje się kawałek dalej i jest to Kohtuotsa Viewing Platform, z którego możemy podziwiać z góry wąskie uliczki Starego Miasta, strzeliste wieże ratusza, oraz kościoła św. Ducha. Z górnej części starego miasta kierujemy się z powrotem do dolnej części pod Dom Bractwa Czarnogłowych. W Tallinie jest wiele ciekawych drzwi i wyszukiwanie ich jest świetną atrakcją, ale to właśnie Dom Bractwa Czarnogłowych zdobią najpiękniejsze drzwi w mieście. Na koniec odwiedzamy jeszcze Kościół św. Olafa, oraz Kamienice Trzy Siostry. Jemy kolację w bardzo klimatycznej restauracji III Draakon i uciekamy odpocząć do hotelu.
Więcej o tym co warto zobaczyć w Tallinie przeczytacie tutaj.
Dzień 5 Tallin – Petersburg
Trasa 370 km Nocleg: UHotel Petersburg 192 zł
Rano odwiedzamy jeszcze w słynne w Tallinie targowisko Targ Bali Jaam oraz Muzeum Sztuki Kadriorg , które słynie z pałacu i parku zbudowanego przez cara Piotra I. Resztę dnia przeznaczamy na spokojny przejazd do Petersburga. Dobrze, że założyliśmy na to praktycznie cały dzień!!.... Na granicy w Narva okazało się, że nie mamy zgody leasingu w języku rosyjskim na wjazd samochodem do Rosji i nas nie przepuszczą… Po dłuższej chwili przeszukiwania setek maili… Na szczęście okazało się, ze kiedyś bank nam taką zgodę na wyjazd zagranicę przesłał tylko..... w języku polskim. I tu kolejny problem, gdyż celnicy uznają jedynie tłumaczenie tego dokumentu przez tłumacza przysięgłego. Na szybko znaleźliśmy w Narvi tłumacza z angielskiego na rosyjski (z polskiego na angielski wystarczył Google translator), który nam ten dokument przetłumaczył (najważniejsze były pieczątki!!!! nawet dużo). Straciliśmy przez to zamieszanie kilka godzin nie mówiąc już o nerwach. Wieczorem udało nam się przejechać granicę. I choć planowaliśmy, że popołudniu dojedziemy do Petersburga, to na miejscu byliśmy po północy.
Dzień 6 Petersburg
Nocleg: UHotel Petersburg 192 zł
Zwiedzanie Petersburga rozpoczynamy od Soboru św. Izaaka, który praktycznie mamy po drodze z naszego hotelu na Plac Pałacowy. Sobór św. Izaaka to prawdziwe arcydzieło architektury i trzecia co do wielkości świątynia kopułowa w Europie, zaraz po watykańskiej Bazylice św. Piotra i londyńskiej katedrze św. Pawła. To co najbardziej rzuca się w oczy to dach Soboru św. Izaaka. Zwieńczony olbrzymią złotą kopułą o promieniu 11 m, którą podobno widać nawet z Zatoki Fińskiej. Z pod soboru kierujemy się na znajdujący się nieopodal Plac Pałacowy, będący największym placem w Petersburgu o łącznej powierzchni całkowitej 59 964 m². Na którym rozgrywały się historyczne wydarzenia o światowym znaczeniu m.in. Krwawa Niedziela w 1905 roku, czy Rewolucja Październikowa w 1917 roku. Obecnie na placu odbywa się wiele wydarzeń kulturalnych min: liczne koncerty i przedstawienia, oraz obchodzony jest Nowy Rok. Tuż przy placu pałacowym znajduję się prawdziwa perełka Petersburga, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać Pałac Zimowy i muzeum Ermitaż. Pałac Zimowy wzorowany na francuskim Wersalu wybudowano na życzenie cesarzowej Elżbiety Romanowej, jest prawdziwym rajem dla miłośników malarstwa i sztuki. My jednak odpuściliśmy jego zwiedzanie z dwóch względów, po pierwsze do wejścia była ogromna kolejka, a po drugie doszliśmy do wniosku, że będzie to zbyt męczące dla 8 miesięcznego maluszka. Kierujemy się więc na Wyspę Zajęczą do jednej z największych atrakcji w Petersburgu Twierdzy Pietropawłowskiej. Założona przez Piotra I w 1703 roku, miała służyć do obrony przed Szwedami. W późniejszych latach przekształcono ją w więzienie, w którym przetrzymywani byli więźniowie polityczni min: syn Piotra Wielkiego, Fiodor Dostojewski, czy Tadeusz Kościuszko. Wewnątrz twierdzy na szczególną uwagę zasługuje Sobór Świętych Piotra i Pawła ze 122-metrową iglicą zwieńczoną figurą anioła, w tym soborze pochowano niemal wszystkich carów z rodziny Romanowów. Spod Twierdzy Pietropawłowskiej tylko kilka minut spaceru dzieli nas od przepięknego turkusowego meczetu. O ile jego wnętrza są dość skromne i na uwagę zasługuje jedynie ogromny żyrandol udekorowany cytatami z Koranu, o tyle jego zewnętrzna elewacja wprawia w zachwyt. Ściany meczetu pokryte są szarym granitem, a kopułę, górne części minaretów i portal przyozdobiono przepiękną turkusową ceramiką. Z turkusowego meczetu idziemy pod Aurorę – rosyjski krążownik wojenny będący symbolem rewolucji październikowej. Następnie wracamy tramwajem do dzielnicy centralnej i kierujemy się pod Sobór Smolny, który jest uznawany za jedną z najpiękniejszych świątyń w Petersburgu. Sobór miał być początkowo żeńskim klasztorem prawosławnym, jednak po kilku latach funkcjonowania, klasztor zamknięto, mniszki się wyprowadziły, a budynki klasztoru przejął Instytut Szlachetnie Urodzonych Panien. Z Soboru Smolnego bulwarami nad rzeką Newą dłuższym spacerkiem (około 30-40 min) docieramy do Pola Marsowego. Jest to olbrzymi 9 hektarowy park położony w centrum Petersburga. Po południowo-wschodniej stronie petersburskiego Pola Marsowego, otoczony rzekami Mojką, oraz Fontanką i specjalnie wykopanymi kanałami, wznosi się imponujący Zamek Michajłowskiego. Jest on jednym z największych pomników architektury Sankt Petersburga. Spod Zamku Michajłowskiego kierujemy się krótkim spacerkiem do najsłynniejszej i jednej z najpiękniejszych atrakcji Petersburga – Soboru Zmartwychwstania Pańskiego zwanego również jako Cerkiew na Krwi. Ta niezwykła świątynia wznosi się nad kanałem Griboyedova i upamiętnia zabitego w zamachu bombowym cara Aleksandra II. Ulicą biegnącą wzdłuż Kanału Griboyedova dochodzimy do najsłynniejszej ulicy Petersburga - Newski Prospekt jest jedną z najdroższych i najbardziej luksusowych ulic w Rosji. Na koniec dnia złapał nas ulewny deszcz i taksówką wróciliśmy do naszego hotelu położonego na Wyspie Wasiljewskiej.
Dzień 7 Petersburg – Helsinki
Trasa 390 km Nocleg: Hotel Haaga Central Park 410 zł
To nasz drugi i ostatni dzień w Petersburgu, nie mamy na ten dzień skomplikowanego i męczącego planu zwiedzania, tak jak było to dnia poprzedniego. Po śniadaniu udajemy się spacerkiem z naszego hotelu w okolice Pałacu Zimowego, skąd statkiem wycieczkowym odpływamy do Peterhof, podmiejskiego zespołu pałacowo-parkowego Piotra I, do którego powstania inspiracją stał się sam francuski Wersal. Poza pałacem na uwagę zasługuje przepiękny park, zaprojektowany z wielkim rozmachem. Zajmuje on powierzchnie ok 1000 hektarów, znajdują się w nim liczne budowle i ponad 100 fontann. My w Peterhof spędziliśmy praktycznie cały dzień. Było to fantastyczne wytchnienie od miejskiego zgiełku. Na koniec zjedliśmy obiad w restauracji znajdującej się przy wejściu na teren kompleksu. Wróciliśmy do hotelu, gdzie zostawiliśmy samochód i wyruszyliśmy w drogę do kolejnego miejsca na naszej trasie - Helsinek.
Dzień 8 Helsinki
Nocleg: Airport Hotel Pilotti 386 zł
Zwiedzanie Helsinek rozpoczynamy od Soboru Zaśnięcia Matki Boskiej (Sobór Uspieński), który wyróżnia się a tle pozostałych budowli w mieście czerwoną fasadą ze złotymi kopułami. Znakomicie go widać z Portu, do którego następnie się kierujemy, a przy którym znajduje się kolejne bardzo charakterystyczne miejsce w mieście – plac targowy, Kauppatori. Są na nim rozstawione liczne stragany z pamiątki, świeżymi warzywami, owocami i innymi lokalnymi specjałami, oraz budki z jedzeniem, w całkiem przystępnej cenie. Skusiliśmy się tutaj na pyszne kalmary, oraz ryby. Po drugiej stronie nabrzeża, naprzeciwko koła widokowego, znajduje się długi i niski budynek – Vanha Kauppahalli, w którym mieściła się hala targowa. Obecnie można tu kupić lokalne produkty: ryby, wyroby z mięsa renifera, sery, słodkości. Można tu również smacznie zjeść, w przystępnych jak na Helsinki cenach. Z nadbrzeża już tylko kilka kroków dzieli nas od Placu Senackiego, nad którym góruje luterańska Katedra. Nie sposób pominąć tego miejsca, gdyż wysokie białe kolumny zakończone zielonymi kopułami widać już z daleka. Na placu znajduje się również pomnik cara Aleksandra II, który przypomina o ścisłych związkach nie tylko Helsinek, ale też całej Finlandii z Rosją. Na placu znajdują się też najważniejsze gmachy państwowe, w tym siedziba premiera Finlandii. Tutaj mieści się też najstarszy fiński uniwersytet, oraz jego biblioteka. Przy placu Senackim możemy też zobaczyć najstarsze kamienice Helsinek, w tym pochodzącą z XVIII wieku kamienicę Sederholma, mieszczącą obecnie Muzeum Miejskie. Wracając do samochodu robimy sobie jeszcze spacer popularnym deptakiem Esplanadi, który tworzą dwie prostopadłe ulice i ciągnący się pomiędzy nimi teren zielony. Na koniec zostawiliśmy sobie największą atrakcję Helsinek, czyli skalny kościół Temppeliaukio. Oddany do użytku w 1969 roku kościół został zbudowany i niejako wpleciony wewnątrz masywnych, granitowych skał. Z zewnątrz budynek jest dość niepozorny, za to w środku prezentuje się naprawdę interesująco i nowocześnie.
Dzień 9 Helsinki – Truku – Naantali – Sillanpaa
Trasa 330 km Nocleg: Huhtaniemen Mökkikylä 266 zł
Po dość intensywnych dniach, podczas których zwiedziliśmy kilka ciekawych miast przyszła pora na nieco spokojniejszą część naszej podróży. Po śniadaniu pojechaliśmy jeszcze pod budynek zabytkowego dworca kolejowego, przy którym zaparkowaliśmy samochód i spacerkiem przeszliśmy do Kaplicy Ciszy. Następnie pojechaliśmy do ostatniego miejsca jakie chcieliśmy odwiedzić w Helsinkach, czyli Pomnika Sibelisa, fińskiego kompozytora, złożony z kilkuset metalowych rur. I wyruszyliśmy do Truku, w którym zaplanowaliśmy krótki przystanek na spacer w okolicach Katedry i zwiedzenie XIII-wiecznego zamku. Na koniec dnia zaplanowaliśmy wizytę w wiosce Muminków. Jest to niewielki park rozrywki poświęcony Muminkom, położony jest na wyspie Kailo w pobliżu Naantali. W parku znajdują się obiekty zbudowane na podstawie serii książek o Muminkach autorstwa Tove Jansson. Zwiedzający mogą także spotkać bohaterów serii. Fajne miejsce na kilka godzin, naszym zdaniem cały dzień na to miejsce, to stanowczo za dużo. Tego dnia chcieliśmy pokonać jeszcze jak największy odcinek drogi w kierunku Rovaniemi.
Dzień 10 Sillanpaa – Rovaniemi –Narvik
Trasa 1331km Nocleg: Sure Hotel by Best Western Harstad Narvik Airport 361 zł
Tego dnia pokonujemy najdłuższy odciek drogi podczas naszej podróży. Robimy jedynie dłuższy przystanek mniej więcej w połowie drogi w wiosce Świętego Mikołaja w Rovaniemi. Wioska jest niewielka, a wszystkie atrakcje znajdują się w zasięgu krótkiego spaceru. Wstęp do wioski jest bezpłatny, ale wszystkie dostępne w niej atrakcje są już płatne. My ze względu na to, że byliśmy tu latem nie mogliśmy skorzystać z wielu atrakcji, które są dostępne zimą takie jak: przejażdżka saniami ciągniętymi przez renifery po okolicznym lesie, jazda psim zaprzęgiem, oraz Snowman World, czyli śnieżna atrakcja dla dzieci wraz z niezwykłym barem lodowym w najprawdziwszym, zbudowanym z lodu iglo. Pozostało nam jedynie odwiedzić Mikołaja, z którym zamieniliśmy kilka słów i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie oczywiście za dodatkową opłatą (tylko elfy z wioski św. Mikołaja mają licencję na robienie zdjęć), wysłaliśmy list ze specjalną pieczątką z wioski świętego Mikołaja do Polski. Wioska to również cała masa sklepików z przeróżnymi pamiątkami i gadżetami. Zdajemy sobie sprawę, ze latem to miejsce nie ma takiego uroku jak zimą i chętnie tam jeszcze wrócimy, aby poczuć prawdziwą atmosferę przedświąteczną tego miejsca. Po około dwóch godzinach ruszyliśmy w dalszą trasę, aż do Narvik.
Dzień 11 Narvik – Lofoty
Nocleg: Sørvågen Hostel 534 zł
Po śniadaniu nieśpiesznie jedziemy w kierunku Lofotów, nazywanymi przez niektórych Karaibami Północy, które uważane są za jeden z najpiękniejszych zakątków Europy i nie można się z tym nie zgodzić. Lofoty to nietypowy kierunek podróży, w którym układnie planu i podążanie za nim nie ma najmniejszego sensu. Tu nie ma do zobaczenia typowych atrakcji turystycznych, jakie czekają w innych miejscach. Tu jest przede wszystkim piękna natura, malownicze widoki, góry wyrastające prosto z wody, zatoki z szerokimi, piaszczystymi plażami i klimatyczne wioski rybackie z tradycyjnymi czerwonymi domkami rorbuer. W związku z tym nie mamy przygotowanego specjalnego planu na zwiedzanie. Z racji tego, że chcemy przejechać na sam koniec Lofotów, robimy sobie przystanki w miejscach, które nam się podobają, nieśpiesznie, cieszymy się urokiem otaczającego nas pięknego krajobrazu. Sama droga jaką pokonujemy już tak naprawdę jest celem samym w sobie, a widoki powalają z każdej strony. Po drodze zatrzymaliśmy się w pięknej i urokliwej wiosce rybackiej Henningsvær, która ze względu na tradycyjną architekturę wygląda niesamowicie. Jest to malutka miejscowość zbudowana na kilku wyspach Hellandsøya i Heimøya połączona z lądem kilkoma mostami. Przez to nazywana jest Wenecją Północy. Lofoty słyną z połowu wielkiej ilości ryb, a takie właśnie wioski żyją głównie z tego. W Henningsvaer znajduje się też popularne boisko , które co roku fotografuje z drona mnóstwo turystów Zatrzymaliśmy się również pod Lofot Viking Museum, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z jego odwiedzenia. Popołudnie spędziliśmy na dwóch położonych obok siebie plażach Haukland Beach i Uttakleiv Beach. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się wcześniej, iż za kołem podbiegunowym będę leżeć w stroju kąpielowym na plaży i kąpać się w morzu.
Dzień 12 Lofoty
Nocleg: Catogården - Boutique Home & Activity Centre 580 zł
Po śniadaniu ruszamy do pobliskiej malutkiej wioski rybackiej Å (tak cała nazwa to jedna literka Å) znajdującej się na samym końcu archipelagu. Jak każda miejscowość na Lofotach ma swój urok, a malutkie, kolorowe, rybackie domki pięknie wpisują się w otaczające je strzeliste góry. Zjedliśmy tu przepyszny obiad w restauracji Brygga, oraz odwiedziliśmy muzeum sztokfisza, czyli tradycyjnego przysmaku. To suszony naturalnie, na drewnianych stelażach przez słońce i wiatr, dorsz. Następnie pojechaliśmy do Reine, będącej jedną z popularniejszych miejscowości na Lofotach, a w której zatrzymujemy się na kolejne dwie noce. Zameldowaliśmy się w klimatycznym, prowadzonym przez sympatyczną Panią Geusthouse, zostawiliśmy rzeczy i pojechaliśmy zrobić jeszcze kilka zdjęć o zachodzie słońca do dwóch pobliskich wiosek rybackich Hamnøy i Sakrisøy, których czerwone i żółte domki położone na tle gór tworzą jeden z najpiękniejszych obrazków na Lofotach.
Dzień 13 Lofoty
Nocleg: Catogården - Boutique Home & Activity Centre 580 zł
Wstałam skoro świt aby zrobić kilka zdjęć Reine kiedy miasto budzi się do życia. Miasteczko to przepięknie wygląda z góry, zwłaszcza z Reinebringen, na który również się wspięłam. Dobrze, że miał kto zostać z Lelcią w naszym Geusthousie, bo wejście na szczyt jest strome i zdecydowanie nie dla małych dzieci. Ponad 400 metrów przewyższenia na zaledwie jednym kilometrze powoduje, że żeby zdobyć szczyt trzeba się wspiąć po prawie pionowej ścianie, a przez większą część trasy trzeba pokonać ponad 1500 stopni, które ułożyli szerpowie z Nepalu, aby trasa była łatwiejsza i bezpieczniejsza. Wejście na szczyt jest warte każdego wysiłku, który wynagrodzą piękne widoki. Następnie wspólnie pojechaliśmy do kolejnej wioski rybackiej Nusfjord, położonej z dala od głównej drogi i często pomijanej przez turystów. A szkoda bo już sama droga jest pełna pięknych widoków. Sama wioska to tradycyjne czerwone i żółte domki rybackie, na których gankach suszą się ryby, tartak, fabryka oleju z wątroby dorsza, oraz elektrownia. Z górującego nad miastem parkingu, na którym zostawiliśmy samochód roztacza się przepiękna panorama na okolicę. Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze jedną wioskę rybacką Ballstad. Pojechaliśmy na plażę Skagsanden, która najbardziej mi się podobała ze wszystkich plaż na Lofotach. Dzień zakończyliśmy podobnie jak dzień wcześniej próbując uchwycić fajne kadry o zachodzie słońca w Hamnøy i Sakrisøy.
Dzień 14 Lofoty – Bodo – Arctic Circle – Mo i Rana
Trasa 330 km Nocleg: Skillevollen Motell 350 zł
Kolejny dzień rozpoczynam od wczesnej pobudki i jadę zdobyć kolejny szczyt Offersoykammen. Wydawało mi się, że będzie to dużo prostsza góra niż dzień wcześniej, w końcu 436 metrów to nic wielkiego. W jakim byłam błędzie, szybko sama siebie przeklinałam, że zamiast spać sobie smacznie zachciało mi się łazić po górach. Znowu było stromo i męcząco. Jednak to co zobaczyłam po dojściu do celu, sprawiło, że ten widok stał się moim ulubionym na Lofotach. Lazurowe oczka wodne, strzeliste góry, malutkie plaże i ten niezwykły bezkres. Widok jak z pocztówki. Wróciłam po moich towarzyszy wycieczki, zapakowaliśmy samochód i ruszyliśmy do portu w Muskenes, z którego popłynęliśmy do Bodo. Tego dnia chcieliśmy jeszcze jak najdalej dojechać w kierunku do Troindheim.
Dzień 15 Mo i Rana – Troindheim
Trasa 480 km Nocleg: P-Hotels Brattøra 260 zł
Ten dzień w dużej mierze przeznaczamy na dość spory przejazd z Mo i Rana gdzie nocowaliśmy przed Troindheim. Wczesnym popołudniem docieramy na miejsce, gdzie zwiedzmy gotycką katedrę Nidoras, która jest największą w całej Skandynawii świątynią, i miejscem pochówku króla Norwegii Olafa II. Co ciekawe do dziś właśnie w tym miejscu koronuje się kolejnych monarchów Norwegii. Następnie kierujemy się na dół do mostu Gamle Bybro znajdującego się na rzece Nidelva, nazywanego również Bramą Szczęścia. W XIX wieku ten most był zwyczajnie bramą do miasta. Ostatnim miejscem jakie odwiedzamy to Bryggene, czyli najbardziej charakterystyczne domki w całym Trondheim, stały się one tematem większości pocztówek. Nic dziwnego, są przeurocze i bardzo wyjątkowe. Nigdzie wcześniej nie widziałam tak wielkich budynków na palach, pod którymi chlupie woda rzeki.
Dzień 16 Trondheim – Droga Atlantycka – Droga Troli – Solfjord
Trasa 380 km Nocleg: Solfjord B&B 243 zł
Kolejny dzień, który w dużej mierze spędziliśmy w samochodzie. Tego dnia największymi atrakcjami były dwie najpiękniejsze trasy w Skandynawii, oraz na świecie. Pierwsza z nich Droga Atlantycka (Atlantic Ocean Road), to niezwykłe dzieło drogowe, tworzące system mostów i grobli nad zatoką Hustadvika. Biegnie przez archipelag kilku małych wysp i szkierów w zatoce Hustadvika, odsłoniętej części Morza Norweskiego. Łączy wyspę Averøy z lądem, między miejscowościami Karvåg i Vevang. Całość opiera się na systemie grobli, wiaduktów i ośmiu mostów, spośród których najbardziej widocznym jest most Storseisundet. Jadąc tą trasą ma się wrażenie podróży przez otwarty ocean. Na trasie znajduje się kilka miejsc gdzie można się zatrzymać, zostawić samochód i wybrać się na spacer wzdłuż drogi. Drugą malowniczą trasą jaką pokonujemy tego dnia to będącą żelaznym punktem większości wycieczek, Trollstigen, czyli Droga Trolli, a w dosłownym tłumaczeniu „drabina trolli”. Jest to wąska i stroma szosa, o nachyleniu sięgającym miejscami 12% z jedenastoma bardzo ostrymi zakrętami w istocie przypominającą drabinę. Sam przejazd tej trasy to zarówno dla kierowcy jak i pasażerów spora dawka adrenaliny. Pokonanie jej zaczęliśmy od łagodnego podjazdu w głębi doliny Isterdalen, po czym stromym podjazdem pokonywaliśmy kolejne zakręty, aby wjechać na