Aktualizacja: 26 sty 2023
Kiedy ten czas tak zleciał sama nie wiem…? Lea dziś kończy 4 lata, a to oznacza, że za nami 4 lata najpiękniejszych podróży naszego życia. Aż ciężko uwierzyć, że z malutkiego słodkiego bobasa, stała się małą dziewczynką, która coraz częściej ma swoje zdanie. Z tej okazji postanowiłam przygotować małe podsumowanie naszych wspólnych podróży we trójkę, troszkę tego jest. Wbrew temu co mówili nam wszyscy dookoła: „kiedy pojawi się dziecko nie będziecie już tyle podróżować”, okazało się, że tak dużo i często nie podróżowaliśmy nigdy wcześniej. Trzeba też pamiętać, że przez ponad rok czasu wyjazdy były mocno utrudnione przez pandemię, choć nam to nie przeszkadzało. Poniżej nasze małe kalendarium podróży z moimi ulubionymi zdjęciami i wspomnieniami. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego wpisu nie powiecie, że z dzieckiem nie da się podróżować :)
Powiem szczerze, że jako matka wariatka nie pamiętam ile razy w oku zakręciła mi się łezka, w trakcie przygotowywania tego artykułu. Przeglądanie tysięcy zdjęć, masa wspomnień. Chyba jeszcze, żaden wcześniejszy post nie wywołał u mnie takiej radości i jednocześnie wzruszenia. Poniżej nasze ulubione wspomnienia z 4 lat podróży we trójkę.
Choć nie jestem zwolenniczką tego typu podsumowań, to postanowiłam to wszystko zliczyć. A w sumie z pomocą przyszedł mi Janusz, który od pierwszej podróży Lelci prowadzi takie zapiski.
60 odwiedzonych krajów - dokładna lista TUTAJ
4 kontynenty
46 Europejskich krajów - czyli wszystkie :)
54 odbytych lotów
Niezliczona ilość przejechanych kilometrów, samochodem, pociągiem, autobusem, łódką i praktycznie każdym możliwym środkiem transportu.
I choć przytaczam tu liczby, które zdaję sobie sprawę, że jak na trzylatkę robią wrażenie to pamiętajcie w podróżach nie chodzi w końcu o ilość. Najważniejsze, by te podróże sprawiały nam radość i żebyśmy przywozili z nich jak najwięcej pozytywnych wspomnień.
Nasz najpiękniejszy prezent na święta, wymarzony, wyczekany.
Po urodzeniu malutkiej długo nie wysiedzieliśmy na miejscu, i nie licząc wyjazdów do babci (Kraków – Wrocław), po dwóch miesiącach spakowaliśmy się i wyruszyliśmy na Kubę. Tu postawiliśmy na całkowitą wygodę i odrobinę luksusu, były to nasze drugie w życiu wakacje na tzw. all inclusive, ale nawet i w tym wypadku odezwała się ciekawość podróżnicza i postanowiliśmy troszkę pozwiedzać samodzielnie. Tak zaczął się nowy rozdział naszych podróży, które stały się niekończącą przygodą.
Mój pierwszy samotny wyjazd z Lelcią. No może nie taki samotny bo towarzyszyła nam jeszcze koleżanka ze swoją córeczką. Pojechałyśmy polować na krokusy, tymczasem oprócz tych uroczych fioletowych kwiatków zastałyśmy całkiem sporą ilość śniegu.
Lea miała niespełna pół roku, kiedy wyruszyliśmy w pierwszą daleką i długą podróż samochodem. Celem naszej wycieczki było tygodniowe zwiedzenie Toskanii. Niestety pogoda nam nie dopisała, i ze względu na ulewy jakie przechodziły przez ten region Włoch skróciliśmy naszą podróż. Co prawda w Toskanii spędziliśmy jedynie dwa dni, ale podczas tego wyjazdu udało nam się pospacerować po Norymberdze i Monachium w Niemczech, zwiedzić miasteczko i zamek Viaden w Luksemburgu. Spędzić cudowny czas w Cinque Terre.
W lipcu wybraliśmy się na krótki bo zaledwie dwu dniowy wyjazd do Lwowa.
Z ośmiomiesięcznym dzidziusiem wyruszyliśmy w najdłuższą jak na tamten czas podróż samochodem, podczas której przejechaliśmy 8600 km. Zwiedziliśmy stolice Litwy, Łotwy, Estonii, Danii i Finlandii. Spacerowaliśmy po carskim Sankt Petersburgu. Odwiedziliśmy wioskę Muminków, Świętego Mikołaja w jego domu w Rovaniemi, dotarliśmy aż za koło podbiegunowe i na Lofoty. Przejechaliśmy spektakularną Drogą Atlantycką (Atlantic Ocean Road) , Drogą Trolli (Trollstigen), oraz Drogą Orłów. Spełniliśmy także nasze wielkie marzenie o zobaczeniu zjawiskowych fiordów Norweskich. Tutaj też Lea po raz pierwszy miała styczność z Lodowcem.
Pełen opis wraz z gotowym planem podróży znajdziecie TUTAJ.
Doszliśmy do wniosku, ze skoro Lelcia tak dobrze zniosła nasz Skandynawski eurotrip nie ma co dłużej czekać i ruszamy tym razem w trasę po Bałkanach. Zaczęliśmy dość nietypowo bo od trasy przez Ukrainę, aż do Kiszyniowa w Mołdawii, stamtąd wyruszyliśmy do Rumuni, która totalnie nas oczarowała. Obiecaliśmy sobie, że jeszcze tam wrócimy, ale jak do tej pory nie było kiedy. Może w przyszłym roku... Who knows? Następnie zrobiliśmy sobie przystanki w Bułgarii w Bełogradcziku, Sofii i Monastyrze Rylskim. Z racji tego, że pracowałam przez kilka sezonów w Bułgarii nie miałam jakoś szczególnych planów co do tego kraju. Za to niezwykle pozytywnie zaskoczyła nas Macedonia z urokliwym Jeziorem Ochrydzkim i mocno niedocenioną stolicą Skopje. Zahaczyliśmy też o Grecję i zjawiskowe Meteory, aby nieco odpocząć nad morzem w Albanii i totalnie zakochać się w Czarnogórze. Fajnie było również poplątać się po dobrze znanych miejscach w Chorwacji. Naszą kolejną podróż zakończyliśmy w stolicy Węgier Budapeszcie. To kolejny kraj, co do którego mam wielki sentyment, bowiem to tutaj odbyliśmy pierwszą podróż z Lelcią jeszcze w „dwupaku”.
To tam w ulicznych garkuchniach Hanoi rozszerzaliśmy dietę Lei zupką Pho, którą mała uwielbia do dziś. Bardzo cieszyłam się, że wspólnie wróciliśmy na moje ukochane Bali, popłynęliśmy na wyspy Gili, gdzie Lelcia po raz pierwszy pływała w morzu i poznała wiele nowych „cioć”, po kilku dniach spacerując po wyspie czuliśmy się jak celebryci, co chwilę ktoś nas witał mówiąc „Hi Lea”. Odwiedziliśmy piękną Nusa Penida. Wróciliśmy do Kuala Lumpur i Singapuru, który uwielbiam.
Nie próżnujemy poznajemy kolejny piękny kraj Europy. Świat zaczyna żyć wiadomościami z Chin i nowym niebezpiecznym wirusem. Oglądając wtedy wiadomości w najgorszych koszmarach nie wyśnilibyśmy, ze za dwa miesiące świat wywróci się do góry nogami. A podróże staną się mocno utrudnione, a do wielu miejsc dostanie się będzie wręcz niemożliwe przez wiele miesięcy. Zachęcamy również do przeczytania naszego artykułu MALTA W 4 DNI, CO WARTO ZOBACZYĆ. INFORMACJE PRAKTYCZNE.
Na koniec stycznia polecieliśmy jeszcze na kilka dni do Londynu, który uwielbiam i za każdym razem jak tam jesteśmy odkrywamy nowe ciekawe miejsca. Artykuł co warto zobaczyć w Londynie możecie przeczytać TUTAJ.
Luty był zdecydowanie spokojniejszy, wybraliśmy się jedynie na dwa dni do Wiednia, który jest świetnym pomysłem na szybki i krótki wypad poza granice Polski. Był to nasz ostatni tak beztroski wypad, bez miliona maseczek, żeli antybakteryjnych i obaw, że przypadkowo spotkany człowiek może być dla nas zagrożeniem. Odpuściliśmy dalsze podróże, ze względu na fakt, ze wirus docierał do coraz większej ilości krajów na świecie, a sytuacja dla podróżników stawała się coraz mniej stabilna.
Skoro dalekie podróże były niemożliwe postanowiliśmy nadrobić turystyczne zaległości w Polsce. Kwiecień i maj upłynął nam na poszukiwaniu wiosennych klimatów. Spacerowaliśmy po praktycznie wymarłym Krakowie. Pojeździliśmy po polach i pagórkach w okolicach Krakowa. Odwiedziliśmy jedną z najbarwniejszych wsi w Polsce – Zalipie, oraz Sandomierz. Udało nam się ze znajomymi uciec na kilka dni w Karkonosze. Odwiedzając Kościół Pokoju w Świdnicy, Zamek Książ, zdobyliśmy z Lelcią Śnieżkę, pospacerowaliśmy po Karpaczu, odwiedziliśmy zamek Chojnik, wodospad Szklarka i Dziki wodospad, kolorowe jeziorka w Rudawach, oraz Zamek w Mosznej. Wyruszyliśmy na Rusinową Polanę i Gęsią Szyję w naszych pięknych Tatrach. Po raz pierwszy odwiedziliśmy Podlasie, które zrobiło na nas niesamowite wrażenie. Namiastkę Prowansji znaleźliśmy na lawendowym polu w podkrakowskim Ostrowie.
Pod koniec lipca wyruszyliśmy w jedną z najbardziej niezwykłych podróży w naszym życiu - samochodowy road trip po Europie, odwiedzając wiele pięknych i praktycznie pustych miejsc w Europie. Nie będę Wam tu szczegółowo opisywać naszej podróży, gdyż wszystko spisałam w poście podsumowującym naszą podróż, który możecie TUTAJ przeczytać. To był piękny czas, który na długo zostanie w naszych sercach ! Tak pustej Europy w wakacje myślę, że już nigdy nie będzie nam dane zobaczyć.
Po tak intensywnym sierpniu długo nie usiedzieliśmy na tyłkach. Wróciliśmy na Podlasie i odwiedziliśmy Grodno na Białorusi.
Powiem szczerze, tej podróży nie wspominam zbyt dobrze... Lea w nocy po przylocie dostała bardzo wysokiej gorączki, czasy jak wiadomo były trudne więc w panice kupiliśmy bilety na samolot powrotny na poranny lot następnego dnia. Na szczęście po konsultacji telefonicznej z lekarzem postanowiliśmy zostać. I była to dobra decyzja, gdyż już popołudniu Lelcia poczuła się lepiej, a gorączka minęła. W Irlandii odwiedziliśmy Dublin, Irlandzki Park dziedzictwa Narodowego, Kilkenny Castel, Rock of Castel, półwysep Dingle, oraz Klify Moheru, które zrobiły na nas ogromne wrażenie. Chętnie jeszcze kiedyś wróciłabym do Irlandii, bo zostało tam jeszcze wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia, zwłaszcza w rejonie Irlandii Północnej.
Październik to kolejna piękna podróż. Znów spontanicznie kupione bilety, powrót do Kapadocji i Stambułu w Turcji. Podróż sentymentalna, bo w końcu była to moja ostatnia podróż przed dwoma laty w „dwupaku”, wróciliśmy do tych samych miejsc, z już całkiem ogarniętym stworkiem. Do tego towarzyszyła nam moja 81 letnia babcia. Na blogu przeczytacie dwa wpisy na ten temat: Kapadocja bajkowa kraina. Zwiedzanie i informacje praktyczne, oraz Stambuł na weekend. Co warto zobaczyć w dwa dni?
W Polsce robiło się coraz chłodniej a nam zaczęło brakować słoneczka i ciepełka, wybór ze względu na ograniczenia covidowe był dość niewielki. Padło na Egipt, który choć nigdy nie był jakoś wysoko na naszej podróżniczej liście marzeń, jednak nas nie zawiódł. Nie oczekiwaliśmy wiele po tym wyjeździe, nie planowaliśmy wielkiego zwiedzania, gdyż kilka lat temu byliśmy już w Egipcie, na rejsie po Nilu i większość najciekawszych zabytków wtedy odwiedziliśmy. Planowaliśmy troszkę ponurkować, poobijać się nad basenem i odwiedzić piramidy w Gizie. Plan udało nam się zrealizować w 100%, nawet przez chwilę zastanawialiśmy się czy nie zostać w Egipcie dłużej. Ale stwierdziliśmy, że takie długie lenistwo nie jest dla nas, nawet jeśli jest cieplutko i na brak słońca nie można narzekać
Na początku nowego roku wyskoczyliśmy na szybki wypad w góry wjechaliśmy na Kasprowy Wierch, żeby Lelcia troszkę poszalała w śniegu. Po powrocie wpadliśmy na pomysł, że skoro mamy „wolne” na bliżej nieokreślony czas, to czemu nie spożytkować jakoś fajnie tego czasu na podróże.
Spełniamy nasze wielkie podróżnicze marzenie kupujemy bilet w jedną stronę. nie wiedząc na jak długo lecimy (w końcu była pandemia i nie wiedzieliśmy kiedy, i jak uda się wrócić), nie mieliśmy żadnego planu podróży. Jedyne co mieliśmy to określony budżet, stwierdziliśmy, że jak kasa się skończy to wracamy. Przez pandemię nie mieliśmy zbyt wielu kierunków do wyboru. Kupiliśmy bilety w jedną stronę do Meksyku (Cancun) to był jedyny kierunek bez przesadnych obostrzeń, po kilku dniach wyruszyliśmy w najdłuższą i najbardziej spontaniczną podróż w naszym życiu. Na początek postanowiliśmy spędzić dwa tygodnie na Półwyspie Jukatan. Znaleźliśmy tam rajskie plaże, prekolumbijskie ruiny majów, cenoty, kolorowe kolonialne miasteczka, piękną rafę koralową, ciekawe ekoparki, lagunę siedmiu kolorów, oraz wyśmienitą meksykańską kuchnię. To był fantastyczny początek naszej podróży i cudownie spędzony czas. Więcej o tym co udało nam się zobaczyć na Półwyspie Jukatan przeczytacie w artkule MEKSYK – CO WARTO ZOBACZYĆ NA JUKATANIE?
To był totalnie nieplanowany kierunek i spontaniczna decyzja. Krótka rozmowa telefoniczna ze znajomymi, wystarczyła byśmy kupili bilety i wylądowali w Teksasie. Co prawda nasza podróż z biletem w jedną stronę, która rozpoczęła się w Meksyku, miała głównie się skupiać na wyspach Morza Karaibskiego i tak też była generalnie przygotowana nasza garderoba. Ale jak to mówią raz się żyje. To było naprawdę spełnienie naszych marzeń. Więcej o tym co udało nam się zobaczyć w USA wraz z gotowymi planami podróży przeczytacie w artykułach American Road Trip część 1, Hawaje, oraz Zachodnie Wybrzeże, Parki Narodowe USA i Floryda.
To tutaj kończymy naszą podróż z biletem w jedną stronę. Stany pociągły nas mocno za portfel, ale udaje nam się jeszcze przez 10 dni nacieszyć się Karaibskim klimatem. Więcej o naszym pobycie w Dominikanie - Co warto zobaczyć. Top 10 atrakcji oraz Saona jedna z najpiękniejszych wysp na świecie.
Początek kwietnia spędziliśmy w domu. Jednak zbyt długo nie wysiedzieliśmy i w połowie miesiąca polecieliśmy na tygodniowy odpoczynek ze znajomymi do Egiptu. Takie totalne nic nierobienie było nam potrzebne, choć i tak nie wytrzymaliśmy i na jeden dzień wyskoczyliśmy do Luksoru
O tym co warto zobaczyć w Budapeszcie przeczytacie TUTAJ.
W połowie lipca wyruszyliśmy do Francji i chyba jednego z jej najbardziej niezwykłych rejonów. Prowansja – kraina, która zachwyca zwłaszcza w okresie kwitnienia lawendy! Lazurowe wybrzeże też miało swój niepowtarzalny urok, ale ceny przyprawiały o zawrót głowy i nie zabawiliśmy nad nim za długo. Dzięki temu udało nam się wracając spędzić kilka dni na Słowenii, w której się zakochaliśmy i mamy nadzieję wrócić do niej na dłużej w tym roku. Więcej o Prowansji przeczytacie w artykule Lawendowe pola w Prowansji – plan podróży i informacje praktyczne.
Tunezja bardzo nam się spodobała. I chętnie kiedyś do niej wrócimy bez biura podróży. Tym razem byliśmy jednak na nie zdani, bo dzięki temu unikaliśmy 10 dniowej kwarantanny, która była obowiązkowa przy podróżach na własną rękę, jedynie zorganizowane grupy były z tego zwolnione.
Relację z pobytu w hotelu Saltic Resort & Spa znajdziecie TUTAJ.
Kolejny kraj, który zauroczył nas od pierwszej chwili. Ten niewielki bliskowschodni kraj zachwyca różnorodnością atrakcji i ma naprawdę sporo do zaoferowania turystom. Od niezwykłego przeżycia jakim była kąpiel w Morzu Martwym, poprzez zwiedzanie Petry, czyli doskonale zachowanego skalnego miasta Nabatejczyków, zaliczonego do 7 współczesnych cudów świata poprzez zwiedzanie pustynni Wadi Rum ze spektakularnymi formami skalnymi i totalnie kosmicznym krajobrazem rodem z Marsa. W trakcie tak wielu podróży z dzieckiem jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z taką życzliwością w stosunku do rodzin z dziećmi, oraz do samych dzieci.
Nasze wszystkie wpisy z Jordanii możecie przeczytać TUTAJ.
Pełną relację z naszej wizyty w Krakowskim Ogrodzie Świateł znajdziecie TUTAJ.
Odwiedzenie Mekki i zobaczenie na własne oczy Kaaby, oraz Wielkiego Meczetu było jednym z naszych największych podróżniczych marzeń. Pewnie po części dlatego, że wszystko co dotyczy tego kraju jest owiane pewną aurą tajemniczości, a nie muzułmanie nie mają do tego miasta wstępu i dla nas Europejczyków dostanie się tam jest praktycznie niemożliwe. A wiadomo coś co jest niedostępne kusi jeszcze bardziej. Owszem znanych jest kilka przypadków innowierców, którzy dostali się do Mekki i Wielkiego Meczetu, ale są to nieliczne osoby. Więcej o tym jak dostaliśmy się do Mekki przeczytacie w artykule Historia, która nie miała prawa się wydarzyć. Czyli o tym jak dostaliśmy się do Mekki. Tak spodobały nam się wyjazdy z biletem w jedną stronę, że to właśnie był początek naszej kolejnej przygody.
Jak tylko usłyszeliśmy, że Tajlandia ponownie otwiera granice dla zagranicznych turystów po pandemicznym szaleństwie, długo się nie zastanawialiśmy. Ponownie to zrobiliśmy, kupiliśmy bilety w jedną stronę, a że przesiadka wyszła w Arabii Saudyjskiej postanowiliśmy ją znacznie przedłużyć, a potem bez większego planu ruszyć dalej w drogę. Ostatecznie w Tajlandii spędziliśmy miesiąc. Udało nam się w tym czasie spędzić kilka dni w Bangkoku, pojechać na północ do Chiang Rai i Chiang Mai, mieszkać w ośrodku, po którym spacerują słonie, wypocząć w okolicach Pattaya. Kiedy wiza zaczęła tracić ważność długo zastanawialiśmy się co robić dalej, czy pojechać do innego państwa, czy przedłużyć wizę. Ostatecznie wróciliśmy do Polski, bo szykowało nam się w pracy kilka nowych wyzwań. Oczywiście nie wróciliśmy bezpośrednio.....na trasie pojawił się... Singapur.
TUTAJ znajdziecie wszystkie artykuły z Tajlandii... a jest ich sporo.
Uwielbiam wracać to Singapuru. To jedno z moich ulubionych miast w Azji. Tym raz postawiliśmy bardziej na atrakcje dla Lelci, czyli Oceanarium, oraz magiczne ogrody Garden By The Bay. Oczywiście poplątaliśmy się również po mieście, wiadomo zupełnie inaczej zwiedza się miejsca, które już dość dobrze znamy odkrywając przy tym nowe zakamarki. O tym co warto zobaczyć w Singapurze przeczytacie TUTAJ.
Do Krynicy Zdrój pojechaliśmy na zaproszenie nowo otwartego 5* hotelu Belmonte. Polecam każdemu wypoczynek w tym hotelu. To miejsce, w którym w komfortowych warunkach może wypocząć cała rodzina. Osoby lubiące aktywnie spędzać czas znajdą tam też coś dla siebie, gdyż tuż obok hotelu znajduje się stok narciarskim Henryk Ski sprawiając, że jest to idealna lokalizacja na zimowe szaleństwa. Latem również nie powinniście się nudzić, gdyż w okolicy przebiega wiele ciekawych szlaków pieszych i rowerowych. Naszą relację z pobytu w hotelu Belmonte znajdziecie TUTAJ.
Wpis o tym co warto zobaczyć na Cyprze znajdziecie TUTAJ.
To już kolejny raz kiedy odwiedzamy z Lelcią Stambuł. Lubimy klimat tego miasta.
Wpis z naszej wizyty na Jarmarku Bożonarodzeniowym w Wiedniu znajdziecie TUTAJ.
... i co da się podróżować z dzieckiem?